U mnie po przygodzie z młodym jeleniem PZU policzyło szkodę całkowitą. Wszystko poszło z AC.
Wypłacili pieniądze, autko naprawiłem i jeżdżę dalej. Wszystko trwało około 3 tygodni chyba.
Różnica jednak tkwi w wielkości uszkodzeń. U mnie to było tylko, albo aż, nadkole, lampa, maska i zderzak.
Będąc na Twoim miejscu ja bym się nie zastanawiał nawet nad naprawą, tylko sprzedał tak jak stoi.
Może być też tak, że to ASO będzie chciało ten wrak od Ciebie odkupić. Przynajmniej moje tak chciało. Za wartość z kosztorysu oczywiście. Na pewno sprzedając auto i przyjmując odszkodowanie odzyskasz równowartość "rynkową" ceny auta. Na więcej nie masz co liczyć. Każde TU ma swoje "tabelki", z którymi jeszcze chyba nikt nie wygrał.
Fakt, że później na jakiś czas zostajesz bez auta, ale i problemów przy tym jest mniej. Nie ma spraw sądowych ciągnących się latami.
Jeśli chcesz auto od razu idź do salonu i kup polizingowca z parkingu za kilka tys. Można spotkać czasami jakąś perełkę. Na codzienne dojazdy wystarczy, a jest sprawdzony jeśli chodzi o przeszłość, nie to co autka sprowadzone z zagranicy.
Poza tym, ja bym załatwiał sprawy auta zastępczego itd. ze swoim ubezpieczycielem. Potem TU między sobą będą dochodzić się swoich praw już bez Twojego udziału.