Mam pytanie techniczne lub niestety bardziej empatyczne co do odczuć związanych z autem i jego uruchamianiem. Tak jak napisałem w temacie mam bravo 120 KM diesel 1.9 Mjet. Ponieważ mam już za sobą dwie zimy moje auto zachowuje się następująco:
- w zimie przy temperaturze -15-17 (co jeszcze teoretycznie nie wytrąca stearyny a paliw używam dobrych) auto nie chce praktycznie odpalić wygląda to tak że przekręcam kilka razy kluczyk ( w nadziei że świece będą bardziej niż rozgrzane) potem zaczynam ORAĆ rozrusznikiem i trwa to czasem 15 czasem 30 sekund aż w końcu zaskoczy i z powolnego pchania wału powoli wchodzi na obroty najpierw jakieś 700 do w końcu standardowych 950-1000 obr, muszę powiedzieć że jest to dla mnie odczucie przedziwne dlatego że dawniej miałem octavkę 130 KM diesla i miewał trudności ale zapalał od puknięcia kluczykiem powiedzmy 2-3 sekundy rozrusznikiem maks, nawet przy -25 stopniach (może to różnica między common railem a pompowtryskiwaczem?)
- jeśli chodzi o lato takie jak mamy teraz lub jesień to jeśli auto stoi jeden dzień i odpalam je następnego dnia rano ( a w cale mało nie robię kilosków rocznie jakieś 50 000 więc auto jest dotarte) to sądzę jak każdy przekręcam kluczyk potem czekam aż wszystko pogaśnie i przekręcam na zapłon i.... no cóż jest to jedne z moich najgorszych odczuć dotyczących fiata którego w zasadzie bardzo lubię - pierwszy objaw jest taki że zapłon nie zaskakuje od razu tylko po około 1-2 sekundach (a to jest długo bo mam porównanie z innymi autami których używam) i potem nagle rzuca silnikiem 1 raz w taki sposób jak bym nie miał pod silnikiem żadnej poduszki i potem jest już wszystko normalnie. kiedy jest ciepły jest super i nie ma takich objawów
stąd pytanie ma ktoś podobne odczucia? to problem z rozrusznikiem, świecami< mieszanką? udało się komuś ten problem rozwiązać?