Jeden z klubowiczów tego forum napisał post o przygodzie z ASO Kowalski w Częstochowie, to ja napiszę podobny o 2 ASO w Warszawie. Nazw nie będę podawał, zainteresowanym mogę napisać w prywatnej wiadomości
Otóż w ubiegłym roku miałem problemy z wysokim spalaniem oleju, zapalaniem się czerwonej kontrolki i gaśnięciem silnika z niemożnością jego późniejszego odpalenia. Byłem na ASO z tym problemem. Powiedzieli, że może jakaś tam pompa nie działa, czy coś i umówiłem się diagnostykę, która miała kosztować 140 zł. Potem robiłem diagnostykę, pracownicy nic nie wykryli i powiedzieli, że czujnik oleju się widocznie zepsuł. Koszt wymiany 68zł Więc wymieniałem. Łączny koszt wyniósł 68 zł. Jakim cudem 140 za diagnostykę + 68 za czujnik =68 nie wiem. Widocznie pracownicy ASO nie chcieli ode mnie brać więcej kasy, żeby ukryć swoją niekompetencję. Poza tym mówiłem o tym, że silnik gaśnie i nie da się później przekręcić kluczyka do drugiej pozycji. Oni na to, że takiej blokady nie ma i taka sytuacja jest niemożliwa. Widocznie byłem zestresowany.Ciekawe jaki stres. Czysta głupota. Przeglądałem instrukcje i tam wyraźnie na stronie 279 pisze, że może dojść do blokady silnika i nie będzie go można go normalnie uruchomić. Ci pracownicy chyba nawet instrukcji od Stila nie czytali.
Teraz o drugim ASO. Otóż tydzień później, znowu mi się zapaliła czerwona kontrolka i musiałem wzywać pomoc drogową. W ten sposób trafiłem do innego ASO. I przez kilka miesięcy byłem zadowolony z jego usług do dzisiejszego dnia. Otóż byłem na przeglądzie samochodu, po czym wezwano mnie do biura obsługi klienta. I słyszę od pracownika serwisu coś takiego " I tak klocki hamulcowe tylne do wymiany, tarcze hamulcowe tylne do wymiany, dwa wahacze (a ściślej mówiąc tuleje) do wymiany, linki hamulca ręcznego do wymiany, a przednie klocki hamulcowe są całe, ale do czyszczenia." I teraz może mała dygresja.
Kiedyś na Bielanach pomyliłem sobie drogę i zamiast skręcić pojechałem na wprost, wjeżdżając w ślepą uliczkę. I teraz miałem dwa wyjścia. Albo cofać do tyłu po krętej drodze pomiędzy zaparkowanymi autami, albo jakoś próbować nawrócić. Wybrałem to drugie, ale podczas nawracanie usłyszałem jakieś stuknięcia. Patrze się za siebie i nic nie widzę. Więc jedyna rzecz w którą mogłem uderzyć, to ziemia. Spadek terenu był tak duży, że jest to możliwe. Następnie próbuję wyjechać z tej "wnęki". Za pierwszym razem się nie udało. Więc próbuje drugi raz. Wszystko śmierdzi spalenizną, a auto wyjechać nie chce, więc dałem jeszcze więcej gazu i jakoś wyskoczyłem. Potem wysiadam z auta patrze, czy nie ma wgnieceń, ale nic nie widzę. Jednak spalenizną nadal było czuć i pedał hamulca zaczął mi chodzić jakoś dziwnie. No i hamulce zaczęły jakoś częściej piszczeć. Ale jeździłem dalej tak jakby nic się nie stało. Dlatego ja mi pracownik to wszystko powiedziałem, uwierzyłem, że to jest prawda.
Następnie umawiałem się na naprawę tego wszystkiego. Pracownik ASO powiedział, że może uda się to jakoś naprawić poza serwisem bez faktury na zamiennikach i wtedy wyjdzie taniej. W sumie miało być około 1500 zł. Następnego dnia przyjeżdżam i jakież było moje zdziwienie, że wystawia normalne zlecenie naprawy. Następnie przy odbiorze wystawia fakturę i mówi, że płatne w kasie, co dla mnie było jeszcze bardziej dziwne. Przecież miało być poza serwisem. Potem przeglądam te fakturę i myślę sobie co za głupoty. "wymiana klocków hamulcowych i tarcz przód" Co za przód ? Przecież to tył miał być do wymiany. Przednie miały być tylko do czyszczenia, o czym nie ma ani słowa. Pozostałe rzeczy, czyli regeneracja wahaczy i tylne linki hamulca ręcznego się zgadzały. Ale zignorowałem to. Na drugi dzień jadę do centrum i coś mi te podwozie piszczy. Nawet nie przy hamowaniu, ale ogólnie przy jeździe. Coś mi się te piski nie podobały, więc wróciłem na serwis. Mechanicy obejrzeli auto i stwierdzili, że tarcze i klocki TYLNE do wymiany. Zdenerwowałem się wtedy, bo miały być wymieniane. Pracownik powiedział, że z jego informacji wynika, że przednie były wymieniane, ale nie tylne. Nie zgodziłem, się z tym, więc poszliśmy do biura obsługi klienta, porozmawiać z poprzednim doradcą. I wtedy mi ten poprzedni doradca drukuje ponownie fakturę i mówi, że tu wyraźnie pisze o wymianie przednich klocków i tarczy. Tylne były do czyszczenia, zrobiliśmy to Panu za darmo, ale widocznie nic nie pomogło, więc są do wymiany. Cena 500 zł. Polemizowałem, że to przednie miały być czyszczone, ale on twierdzi, że mówił na odwrót. I w tym momencie poczułem się oszukany, powiedziałem, że więcej z ich usług nie skorzystam i odjechałem. Może nie powinienem obrażać się na cały serwis, bo to w sumie tylko jeden doradca mnie oszukał, ale niestety teraz mi już honor nie pozwala dłużej jeździć do tego serwisu. Co oni sobie myślą ? Jestem studentem ciągle na utrzymaniu rodziców, nigdy nigdzie nie pracowałem i skąd ja mam na to wszystko wziąć pieniądze. Jeszcze planuję wymianę rozrządu w tym samochodzie, bo auto ma 8 lat, a on nigdy nie był wymieniany.