Zębatka samoregulatora podkręcona, bęben delikatnie ociera o szczęki.
I dalej to samo. Poodpowietrzam i SIĘ zobaczy.
Przy "pompowaniu" pedał hamukca nie rośnie i nie stawia wyczuwalnego oporu.
Zębatka samoregulatora podkręcona, bęben delikatnie ociera o szczęki.
I dalej to samo. Poodpowietrzam i SIĘ zobaczy.
Przy "pompowaniu" pedał hamukca nie rośnie i nie stawia wyczuwalnego oporu.
Jak ściąga w prawo to lewe koło nie hamuje, obwód lewego przedniego koła jest mocno zapowietrzony. .
Ospowietrzyłem lewe przednie koło i nie zauważyłem/nie słyszałem syku
uciekającego powietrza. Płyn wyciekał pomalutku, jak by nie było
ciśnienia. Efektu dalej nie ma.
No i SIĘ wyjaśniło.
Dziurawy był metalowy przewód hamulcowy dochodzący do cylinderka.
Zamówiłam nowy, założyłem i sienka hamuje równo.
Tzn. przy hamowaniu nie ściąga.
Hamukce dalej są mydlane, octowate itd.
Pedał hamulca wpada w podłogę bez większego oporu,
ale przy pompowaniu nie rośnie.
Poprawka: przy hamowaniu nadal delikatnie ściąga w prawo.
Koło prawe przednie i tylne lewe hamują JAKOŚ-TAM,
pozostałe prawie nic.
Kolego...przyłóż się do tego odpowietrzania.Powietrze jest w górnych odcinkach przewodów hamulcowych i niełatwo je stamtąd wykurzyć.Poluzuj odpowietrznik i depnij kilkanaście razy na pedał,zakręć odpowietrznik,uzupełnij płyn i teraz kilka razy dokończ odpowietrzanie tradycyjną metodą:pompuj.trzymaj.puść.Zrób tak z prawym tylnym i lewym przednim kołem.
Włożyłem trochę entuzjazmu w odpowietrzanie,
po kolei prawe tylne i lewe przednie i faktycznie.
Sienka staje dęba.
Wielkie dzięki.
Jak już odpowietrzałeś hamulce to trzeba było zalać świeży płyn i go wymienić w całym układzie, odpowietrzyć każde koło.
Lewe tylne odpowietrzone, prawe przednie już nie,
bo kiedyś dawno temu komuś się ukręcił odpowietrznik.
A nie mam wielkiej chęci wojować z zaciskiem.
Najprościej jest kupić drugi, ale z racji pracy nie mam
czasu ani głowy, by się tym zająć.
A wstawienie auta do warsztatu na razie nie wchodzi w
rachubę, bo drugie auto stoi rozbebeszone w naprawie.
Gdy to drugie auto (też na F) będzie jeździło, zajmę się zaciskiem.
Niestety do hamulców trzeba podejść kompleksowo. Nie ma mowy o oszczędzaniu czasu, roboty i kasy.
Zajmę się tym najszybciej, jak się da.
A tymczasem (nie wiem, czy już o tym mówiłem)
zauważyłem pewną zależność...
trudny rozruch zimnego i ciepłego silnika to już
standard. Jedna rzecz mnie zastanawia:
Zimny silnik ciężko się uruchamia, po zdjęciu nogi z gazu gaśnie.
Nawet, gdy się zagrzeje, też gaśnie.
ALE po nagrzaniu, gdy ZGASZĘ silnik wyłączając zapłon,
wyjmę kluczyk, włożę z powrotem i zakręcę rozrusznikiem,
to zapala prawie bez grymaszenia i trzyma wolne obroty
jak by nigdy nic. Tyle, że następnego dnia historia się powtarza.
Kolejne odswieżenie kotleta.
Jakiś czas temu Sienka zastrajkowała kompletnie.
Wywiesiła flagę "MAM DZIEŃ SEKSU".
Tzn CZNIAM wszystko i wszystkich.
Poszedłem po rozum do głowy, wyjąłem pompę paliwa i...
Parafrazując Juliusza Cezara: VENI, VIDI, I NIE WIERZĘ WŁASNYM OCZOM!
Plastykowe elementy pompy całkowicie stopione.
Na myśl o TAKIEJ temperaturze i oparach benzyny zjeżyły mi się
włosy tu i tam i ówdzie. (zwłaszcza na głowie)
Z wielkimi problemami dostałem wkład, kupiłem na złomie
używkę (dla plastyków, bo też się potopiły), złożyłem do kupy,
włożyłem do zbiornika i... E U R E K A !!!!!!!!!
Sienka zapala na widok kluczyka, nie grymasi, prawie nie szarpie,
nie gaśnie, TYLKO falują wolne obroty i spaliny pachną paliwem.
Po prawie 300 km na benzynie policzyłem,że pali 10l/100km
ale tym zajmę się w następnej kolejności.
Oprócz tego samodzielnie zregenerowałem reduktor oryginalnym zestawem naprawczym,
jako-tako go wyregulowałem i autko zapala na gazie bez większego grymaszenia.
UFFFFFF!!!! No to się napracowałem.
ALE autko wraca do zdrowia.
Czy za falowanie wolnych obrotów odpowiada sonda lambda (wersja droga)
czy może coś innego (wersja tania)?
Zapach paliwa to pewnie sonda lambda, stąd też spalanie większe. Może to też być przyczyną falowania obrotów. Zacznij od sondy. Można ją zbadać nawet zwykłym multimetrem, lepszy by był oscyloskop.
Co do stopienia to... Fakt, zapada to w pamięć. Dziwne, że bezpiecznik się nie poddał. Możliwe, że wytrzymał, a wystarczyło amperów do stopienia - lecz temperatura musiała być wyższa. Czy by się to zapaliło to pewnie kwestia czy by iskra powstała.
Kolejne niusy z frontu nierównej walki:
Otóz - zataśmowałem rurę dolotu powietrza, również taśmą
zreperowałem obudowę filtra powietrza, także luft leci taką
drogą, jak fabryka kazała. No i Sienka OZDROWIAŁA!!!!!!!!!!
Zapala na widok kluczyka, bez różnicy na benzynie czy na gazie.
Nie gaśnie, nie kicha, nie prycha, prawie nie szarpie.
Normalnie PRAWIE jak nówka.
No to jeżdżę z bananem na twarzy.
Nowe niusy:
DOBRE:
- jeździ
- zapala z gracją
- nie grymasi
Teraz te niezbyt dobre:
- strrrasznie wzrósł jej apetyt na gaz
O ile tuż po samodzielnej regeneracji i regulacji parownika zadowalała się 8 - 9 literkami gazu na setkę,
to już od paru tygodni nie schodzi poniżej 10, a przy 12 to tylko się oblizuje.
Jazda tylko trasa.
Podejrzewałem nieszczelny korpus filtra fazy ciekłej gazu, bo zrobił się tłusty
i brudny (wszystkie oringi nasmarowałem wazeliną techniczną dla lepszego poślizgu
przy składaniu i skręcaniu).
Więc myślałem, że to tędy ucieka gazik. Zrobiłem pianę z wody i płynu do mycia naczyń,
opaćkałem porządnie i.... NIC. Zero bąbelków.
Gdzie szukać przyczyny takiego głodu Sienki?