Dziwny problem z silnikiem 1.3 Multijet
Witam wszystkich, jestem Mirek i mam problem z Doblo z 2010. Przepraszam jeśli to nie ten dział.
Mianowicie - zacznę od początku. Opiszę wszystko, bo być może cały problem to nałożenie się na siebie usterek.
Auto kupione z przebiegiem 164tyś kilometrów. Zrobiłem nim 10tyś bez problemu (za jakiś następne 2tyś km wg. kartki i zapewnień sprzedającego, powinniśmy zmienić olej / wspominam o tym
bo być może miało to związek z awarią, o czym dalej napiszę.). Jakiś miesiąc temu z silnika zaczął dobiegać delikatny świst (przy dodawaniu gazu trochę mocniej słyszalny ale nie uciązliwy) - znajomy stwierdził że:
"to turbina, i można z tym śmiało jeździć, oraz że inne potrafią gwizdać głośniej", więc ok - jeździłem dalej, przez miesiąc... Po 2 tygodniach zaczęła pojawiać się nieregularnie mrugająca kontrolka od oleju podczas uruchomienia i rzadko ale podczas jazdy również - pomyślałem że być może oleju jest mało, sprawdziłem na bagnecie - było ok, dla pewności chciałem dolać i możne weszło z 30-40 ml oleju, nie więcej.
Ostatni dzień przed "całkowitą" awarią rano samochód odpalił normalnie, przejechałem nim 10km (oczywiście wraz z delikatnym gwizdaniem), pod firmę i zgasiłem. po 30 minutach chciałem pojechać do klienta i tu wszystko się zaczęło.
Po odpaleniu przy ruszaniu usłyszałem dużo głośniejsze i niepokojące "wkręcanie się" turbiny przy dodawaniu gazu. Ale jechałem dalej. Po przejechaniu 2 km samochód jakby stracił moc - przy wciśniętym gazie do końca
auto jechało na 2 i 3 biegu prawie tak samo ledwo osiągając 2tyś obrotów i prędkość może z 20km/h, wyższych biegów się nie dało zapiąć bo spadała moc, choś w trakcie tej jazdy był moment że jakby zaczął się rozpędzać
i odczuwalnie łapał moc (jednorazowy przypadek taki był podczas tej właśnie jazdy). Przejechałem tak jeszcze z 1 km po czym samochód kompletnie stracił moc i zgasł.
Wepchaliśmy go na zatoczkę autobusową. Odczekałem chwilę po czym próbowałem odpalić - zachowywał się "normalnie" bez problemu odpalił, więc spróbowałem jechać dalej. Zaraz po ruszeniu wszystko wróciło
tzn. "przy wciśniętym gazie do końca auto jechało na 2 i 3 biegu prawie tak samo ledwo osiągając 2tyś obrotów i prędkość może z 20km/h", dojechaliśmy do następnego przystanku i stwierdziliśmy że wzywamy lawetę.
Stojąc odpaliliśmy silnik bo było zimno, odpalił bez problemu i pracował zupełnie "naturalnie" aż do przyjazdu lawety (z 35 min) bez żadnych kontrolek awaryjnych na desce etc.
Gdy przywieźliśmy go do mechanika tez odpalał bez problemu (jeszcze). Doblo zostawiliśmy.
Po kilku godzinach dzwoni mechanik i pyta czy w samochodzie jest jakieś zabezpieczenie bo auto nie chce odpalić (Doblo nie posiadało żadnych takich wynalazków) a oni od kilku godzin próbują go odpalić.
Po kilku dniach wg. mechanika problem jest z elektroniką (być może komputerem) bo raz mają napięcie na wtryskach raz nie. Aby sprawdzić czy nie zatyka się gdzieś, odkręcali kolektor, posprawdzali układ zasysania powietrza
i inne rzeczy które mogłyby wg nich odpowiadać za na pierwszy rzut oka "dławienie się" silnika, sprawdzali diagnostyką i błędów żadnych nie mieli. Stwierdzili że kończą się im już pomysły (od strony mechanicznej wg nich jest
wszystko ok), i problem jest albo w wiązce kablowej albo z komputerem bo wciąż raz mają napięcie na wtryskach raz nie i samochód przewiozą do elektronika samochodowego.
Po kilku dniach elektronik stwierdził że pierwszy raz spotyka się z takim problemem i stwierdził że ma brak napięcia na "modułach" (nie wiem o jakich modułach mówi) oraz ze jemu również kończą się pomysły
co możne być nie tak...
Nie są to amatorzy bo znają się na rzeczy i naprawiali nam już inne auta ale zastanawia mnie jak można stwierdzić że "kończą się im pomysły" i co niby teraz mamy zrobić?
Może Wy mieliście podobny objaw u siebie? Może problem nie jest Wam obcy?
Dzięki za wszelkie ewentualne sugestie i pomysły, które mogą przyczynić się do naprawy Doblo.
Pozdrawiam,