To zmienia się w międzynarodową wojnę gospodarczą. O manipulację emisjami podejrzane są też I Fiat Chrysler Automobile (FCA) i francuski Renault.
Najbardziej dotkliwe
konsekwencje spalinowych szwindli ponosi Volkswagen. W ramach porozumienia z władzami Stanów jednoczonych koncern zobowiązał się zapłacić
4,3 miliarda dolarów kary. Koszty afery dla firmy przekroczą 20 milardów, a mówi się nawet o 30 miliardach. Nie oznacza to, że postępowanie przeciwko VW zostanie w Stanach zakończone. Sześciu byłych i obecnych menedżerów Volkswagena oskarżono przed amerykańskimi sądami. Pięciu jest bezpiecznych, bo przebywają w Niemczech, ale
Oliver Schmidt lekkomyślnie wybrał się na urlop na Florydę i tam został aresztowany przez FBI. Sąd w Miami odmówił zwolnienia go za kaucją. Nieszczęsny dyrektor za oszustwa i manipulacje związane z dieselgate może zostać skazany nawet na
169 lat więzienia.
Urzędnicy niemieccy od dawna są rozżaleni, że ich końcem został postawiony pod pręgierzem, choć machinacje z pomiarami emisji spalin popełniają także firmy z innych państw. Są one jednak, zdaniem Berlina, chronione przez swoje rządy. Jürgen Resch, przewodniczący organizacji ochrony środowiska i konsumentów Deutsche Umwelthilfe, twierdzi: -
Według naszych pomiarów najbardziej dymiące auta w Unii Europejskiej produkuje Fiat, zaraz po nim
Renault. Już we wrześniu ubiegłego roku niemieckie ministerstwo transportu
poinformowało pisemnie Komisję Europejską, że w samochodach Fiata Chryslera instalowane jest oprogramowanie przekłamujące dane o emisji spalin.
Działa ono jakoby w modelu Fiat 500x. Urządzenie filtrujące spaliny
wyłącza się w tych autach po 22 minutach, zaś testy emisji zazwyczaj trwają 20 minut. W następstwie emisje szkodliwych tlenków azotu przekraczają dopuszczalne normy
od 9 do 15 razy. Według niemieckiego ministerstwa transportu,
dyrekcja FCA nie chciała współpracować w wyjaśnieniu tej sprawy.
12 stycznia amerykańska agencja ochrony środowiska EPA oskarżyła Fiata Chryslera o to, że stosuje oprogramowanie umożliwiające manipulowanie emisją spalin w 104 tysiącach swych pojazdów z
sześciocylindrowym silnikiem Diesla. To samochody terenowe
Jeep Grand Cherokee i furgonetki Ram 1500 z lat 2014 - 2016, które nie są sprzedawane w Europie. Jeśli zarzuty się potwierdzą, włosko-amerykańskiej firmie zagrożą dotkliwe kary finansowe w wysokości do 4,6 miliarda dolarów. Akcje koncernu błyskawicznie straciły na nowojorskiej giełdzie
18 procent wartości.
Sytuację
zaognił niemiecki minister transportu Alexander Dobrindt, który powiedział, że samochody Fiata Chryslera łamiące przepisy o emisji spalin
powinny zostać wycofane. Ostro odpowiedział mu włoski odpowiednik Dobrindta, Graziano Delrio: -
Nie wydaje się rozkazów suwerennemu krajowi, jakim jest Italia.
Według prasy niemieckiej władze FCA liczą, że ich firma wyjdzie z opresji dzięki nowej administracji w Waszyngtonie.
Donald Trump i jego współpracownicy nie przykładają do ochrony środowiska takiej wagi, jak rząd Obamy, za to nowy prezydent stara się zmusić koncerny samochodowe, aby produkowały na terytorium Stanów. Być może nie przypadkiem Fiat Chrysler ogłosił 9 stycznia, że
utworzy w USA dwa tysiąc o nowych miejsc pracy i zainwestuje miliard dolarów w rozbudowę zakładów w Ohio i Michigan.
O manipulowanie wynikami testów emisji spalin w swych autach podejrzana jest także francuska firma Renault, która w prawie
jednej piątej należy do państwa. Prokuratura paryska prowadzi śledztwo w tej sprawie. Jak powiedziała minister ochrony środowiska Segolene Royal,
w pojazdach Renault wykryto „szereg nieprawidłowości”, które występują także w autach innych producentów. Dochodzenie jest tak zaawansowane, że sędziowie zastanawiają się, czy
wszcząć przeciw koncernowi Renault postępowanie karne.
Na podst.: DerSpiegel, Die Wett, TheEconomist, New York Times, Reuters, La Repubblica
Wiadomość