malutki1989
27-02-2019, 10:14
Witam wszystkich,
Przygody z Kropkiem ciąg dalszy, ale na szczęście dla mnie zakończony pomyślnie.
Temat trafił tutaj, bo to chyba najodpowiedniejszy dział.
No więc zacznijmy od początku. Dawno, dawno temu....
Może jednak nie aż tak dawno, zakupiłem sobie kolejne włoskie auto. Fiata Punto, w wersji Grande. Z jednym z najlepszych silników dostępnym w tym modelu 1,9 MultiJet 120KM. Auto jeździło super, aż do pewnego czasu...
Pewnego dnia zgasło, po odpaleniu silnik zaczął głośno chodzić, brakowało mu mocy, przy obciążeniu odcinał gaz i wyłączał się. Komputer wyrzucał błędy P0190, P0091, P0190-11, P0190-22. Nie wszystkie na raz, ale to wszystkie, które związane były z tym problemem.
Mechanik zaczął od najczęstszych i w sumie to chyba oczywistych rzeczy związanych z brakiem ciśnienia w układzie CR.
Na początek poszły do sprawdzenia wtryskiwacze. Zostały wymienione końcówki, założone nowe podkładki, auto pojeździło parę dni.
Problem wrócił.
No więc do sprawdzenia poszła pompa. W pompie wymienione zostały wszystkie uszczelki, została założona, auto było aż w jednej podróży, z której niestety nie wróciło o własnych siłach.
Ciągle problem z ciśnieniem.
Wymieniliśmy czujnik na listwie, który do tanich nie należy, poprawa była tylko na chwilę.
No więc wymieniony został zawór zwrotny na pompie. Poprawiło się, ale tylko w dolnym zakresie, po przyciśnięciu gazu na wyższych obrotach problem dalej był.
Sprawdzony został układ niskiego ciśnienia razem z organoleptycznym sprawdzeniem pompy w baku, ale nic tam nie znaleziono.
Autko zostało wysłane do elektronika. Spędziło tam ponad 2 miesiące. W tym czasie dostało nową mapę, która niewiele wniosła. Podmieniany był też cały ECU na inny. Również bezskutecznie.
W związku z tym postanowiłem, że nie ma sensu takie strzelanie na oślep.
Auto wróciło do warsztatu, gdzie zaczęło się sprawdzanie instalacji, kabelek po kabelku od każdego czujnika do komputera.
I to był strzał w 10... Szkoda, tylko, że tak późno :( No ale nie ma tego złego... Przy 230 tys. taka nazwijmy to "kontrola" była nawet bym powiedział, że wskazana. Tym bardziej, że nigdy do końca nie wiadomo, który to już raz jest 230 tys. na liczniku :P
Pomiędzy czujnikiem na listwie a ECU poprzedni właściciel zamontowała sobie chipa:
34970
Nikt się nie spodziewał takiego ustrojstwa. Wtyczki do czujnika na listwie oryginalne, peszel niczym nie różnił się od innych. Tylko w czasie sprawdzania jakoś tak dziwnie nie szedł z całą wiązka do ECU, tylko gdzieś sobie zbaczał. Samo urządzenia tak upchane, że nie było go w ogóle widać, a wyjąć było jeszcze trudniej.
Po wyciągnięciu tego z auta i przywrócenia prawidłowych połączeń auto jeździ jak nowe. Zero dymu, nawet na zimnym silniku, brak stuków, pełna moc od dołu aż do odcięcia, no dobrze, aż tak bardzo go nie kręcę, ale już nie ma tego strachu, że jak depnę mu w podłogę, to się zbuntuje. Pojeżdżę trochę i sprawdzimy jak wygląda średnie spalanie po tym wszystkim. Dynamika została zachowana.
Jak widać na załączonym obrazku warunki atmosferyczne zrobiły swoje. Wtyczka zardzewiała, zaraz będę chciał to rozebrać i sprawdzić co jest w środku i jak to działa.
Wstępnie wiem, że to Szwajcarski produkt i do tego wcale nie tani. Nówka z programowaniem kosztuje około 500Euro.
Teraz pytanie do was, czy miał ktoś może to małe pudełeczko, bądź inne w swoim aucie?
Jakieś pozytywne lub negatywne odczucia z tym związane?
Czy macie jakieś inne sprawdzone metody (oczywiście poza mapą i modyfikacjami ECU) na zwiększenie mocy, bądź zmniejszenie spalania w waszych autach?
Ja ze swojej strony postaram się wrzucić fotki z rozbiórki i testów tego PowerKlicka :)
Przygody z Kropkiem ciąg dalszy, ale na szczęście dla mnie zakończony pomyślnie.
Temat trafił tutaj, bo to chyba najodpowiedniejszy dział.
No więc zacznijmy od początku. Dawno, dawno temu....
Może jednak nie aż tak dawno, zakupiłem sobie kolejne włoskie auto. Fiata Punto, w wersji Grande. Z jednym z najlepszych silników dostępnym w tym modelu 1,9 MultiJet 120KM. Auto jeździło super, aż do pewnego czasu...
Pewnego dnia zgasło, po odpaleniu silnik zaczął głośno chodzić, brakowało mu mocy, przy obciążeniu odcinał gaz i wyłączał się. Komputer wyrzucał błędy P0190, P0091, P0190-11, P0190-22. Nie wszystkie na raz, ale to wszystkie, które związane były z tym problemem.
Mechanik zaczął od najczęstszych i w sumie to chyba oczywistych rzeczy związanych z brakiem ciśnienia w układzie CR.
Na początek poszły do sprawdzenia wtryskiwacze. Zostały wymienione końcówki, założone nowe podkładki, auto pojeździło parę dni.
Problem wrócił.
No więc do sprawdzenia poszła pompa. W pompie wymienione zostały wszystkie uszczelki, została założona, auto było aż w jednej podróży, z której niestety nie wróciło o własnych siłach.
Ciągle problem z ciśnieniem.
Wymieniliśmy czujnik na listwie, który do tanich nie należy, poprawa była tylko na chwilę.
No więc wymieniony został zawór zwrotny na pompie. Poprawiło się, ale tylko w dolnym zakresie, po przyciśnięciu gazu na wyższych obrotach problem dalej był.
Sprawdzony został układ niskiego ciśnienia razem z organoleptycznym sprawdzeniem pompy w baku, ale nic tam nie znaleziono.
Autko zostało wysłane do elektronika. Spędziło tam ponad 2 miesiące. W tym czasie dostało nową mapę, która niewiele wniosła. Podmieniany był też cały ECU na inny. Również bezskutecznie.
W związku z tym postanowiłem, że nie ma sensu takie strzelanie na oślep.
Auto wróciło do warsztatu, gdzie zaczęło się sprawdzanie instalacji, kabelek po kabelku od każdego czujnika do komputera.
I to był strzał w 10... Szkoda, tylko, że tak późno :( No ale nie ma tego złego... Przy 230 tys. taka nazwijmy to "kontrola" była nawet bym powiedział, że wskazana. Tym bardziej, że nigdy do końca nie wiadomo, który to już raz jest 230 tys. na liczniku :P
Pomiędzy czujnikiem na listwie a ECU poprzedni właściciel zamontowała sobie chipa:
34970
Nikt się nie spodziewał takiego ustrojstwa. Wtyczki do czujnika na listwie oryginalne, peszel niczym nie różnił się od innych. Tylko w czasie sprawdzania jakoś tak dziwnie nie szedł z całą wiązka do ECU, tylko gdzieś sobie zbaczał. Samo urządzenia tak upchane, że nie było go w ogóle widać, a wyjąć było jeszcze trudniej.
Po wyciągnięciu tego z auta i przywrócenia prawidłowych połączeń auto jeździ jak nowe. Zero dymu, nawet na zimnym silniku, brak stuków, pełna moc od dołu aż do odcięcia, no dobrze, aż tak bardzo go nie kręcę, ale już nie ma tego strachu, że jak depnę mu w podłogę, to się zbuntuje. Pojeżdżę trochę i sprawdzimy jak wygląda średnie spalanie po tym wszystkim. Dynamika została zachowana.
Jak widać na załączonym obrazku warunki atmosferyczne zrobiły swoje. Wtyczka zardzewiała, zaraz będę chciał to rozebrać i sprawdzić co jest w środku i jak to działa.
Wstępnie wiem, że to Szwajcarski produkt i do tego wcale nie tani. Nówka z programowaniem kosztuje około 500Euro.
Teraz pytanie do was, czy miał ktoś może to małe pudełeczko, bądź inne w swoim aucie?
Jakieś pozytywne lub negatywne odczucia z tym związane?
Czy macie jakieś inne sprawdzone metody (oczywiście poza mapą i modyfikacjami ECU) na zwiększenie mocy, bądź zmniejszenie spalania w waszych autach?
Ja ze swojej strony postaram się wrzucić fotki z rozbiórki i testów tego PowerKlicka :)