moje stilo coś gryzie od lipca. Gdy pojechałam na wakacje na początku lipca, z Katowic na Mazury, pod Warszawą zaczęło nim telepać. Najpierw myślałam, że to przez silny wiatr, który "ciągnie" w drugą stronę moje rowery zaczepione na tylnim haku. NIE. Pojawiło się "CHECK" i na wolnych obrotach już nie panikował. Na miejscu oczywiście okazało się, że trzeba wymienić rzekomo świece i cewkę zapłonową. Wyżygałam 700 zł, ale tym sposobem wróciłam do domu. Na śląsku jednak gdy już go zgasiłam nie chciał odpalić. Uruchamiał się "dżin" i akumulator i echo. Zaczęłam szukać elektryka, wyjęłam akumulator, męczyłam się z tym autem, aż w końcu gdy znalazłam osobę, która się na tym zna, JEMU JUŻ NIC NIE BYŁO. MAGIA. Jest listopad i ma mnie ochotę wyrywać z butów. Że niby chłodnica. Zapalił się "check", pojechałam do mojego mechanika, wymienił mi chłodnice, bo płyn uciekał i żyłam w nadzieji, że CHECK zniknie. DUPA ! Stoję na światłach z tym checkiem, nagle dżin, akumulator i gaśnie. I TAK CIĄGLE. Aż go nie wrzucę na wysokie obroty to gaśnie. Potem naturalnie 5 dni spokoju, aż w końcu zamęczył się w korku na autostradzie. Tu już mnie laweta czekała. Żeby było śmieszniej, pod domem już był tylko check i jeździł
umówiłam się z elektrykiem na poniedziałek, ale jestem JUŻ załamana gdy przeczytałam te wszystkie wątki. Krew mnie zalewa przy takich rzeczach, ale obstawiam, że to właśnie komputer? Teraz stoi, ale gdy go odpalam jest tylko CHECK. Liczę, że do poniedziałku dalej tam będzie bo jak znowu zniknie to chyba harakiri popełnię. A tak serrio. Ten palący się dżin i akumulator i gaśnięcie? Komputer?