To jest widok strony w wersji do druku
To jest widok strony w wersji do druku
Przejdź do pełnego widoku tematu
Drogówka -
Drogówka
Z racji licznych pytań i próśb o poradę (pisuję też na innych forach), postanowiłem założyć nowy temat związany z problematyką ruchu drogowego. Na początek problematyczna kolizja. Forumowiczka zadała pytanie:
Pod koniec miesiąca stycznia, moja świeżo upieczona "kierowniczka" Sis miała "niezwykłe" spotkanie trzeciego stopnia z naszą władzą, bo tym jak niby to Ona była winna spowodowanej kolizji do jakiej doszło na osiedlowej drodze tuż przed jej blokiem...
Jaaaa jestem w szoku! Poprawcie mnie jeżeli się mylę...
Jadąc drogą osiedlową gdzie jest ograniczenie 30km/h i wiedząc, że będzie za chwilę parkować, zwalniam troszkę prawda? Więc tak tez moja sis uczyniła, wrzuciła migacz, do skrętu w lewo i będąc pewna że nic nie nadjeżdża z przeciwka zaczęła wykonywać manewr skrętu w lewo celem wjechania na parking. Wtem ni stąd i zowąd z cały impetem wjechał w nia samochód, który ją wyprzedzał widząc, że ona skręca w lewo uprzednio dając migacz... Przyjechała policja i stwierdziła ze to jej wina bo nie zachowała odpowiednie ostrożności przy skręcaniu w lewo hahahahahahah no niech mnie ktoś poprawi ! Cy Ona była winna że facet w niedozwolonym miejscu zaczął ją wyprzedzać?? Przed pasami ! Widząc ze skręca ! O matko Boska!!
Do przedtsawionej sytuacji dołączono szkic, z którego jednak nic nie wynikało, bo rysowniczka zapomniała o wymiarowaniu, znakach pionowych i poziomych.
Moja odpowiedź:
Niestety policjanci mieli rację! Gościu który wjechał w Twoją sis był, co najwyżej winny:
- przekroczenia dopuszczalnej prędkości na danym odcinku drogi,
- wyprzedzania w miejscu niedozwolonym,
- ewentualnie przekroczenia linii ciągłej (nie narysowałaś, czy była)
Natomiast kierująca skręcająca w lewo ma zawsze obowiązek upewnienia się czy, wykonanie tego manewru nikomu nie zagraża. Tu nie upewniła się, czy nie jest już wyprzedzana przez innego użytkownika drogi.
Kierunkowskaz ma tu drugorzędne znaczenie.
Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze parę problemów do rozwiązania, a moje porady okażą się pomocne.
-
Część dalsza dyskusji.
Moja mama też miała taką sytuację, prawie identyczną, z tym że sytuacja działa się w obszarze zabudowanym, ograniczenie prędkości do 50, linia podwójna ciągła, wcześniej było skrzyżowanie i przejście dla pieszych. Lekko na poboczu, ale jeszcze i na jezdni na boku stał traktor, jechał sznur aut i każdy go omijał po kolei, z naprzeciwka nic nie jechało. Mama wrzuca kierunkowskaz lekko omijając w lewo i nagle huk - nie popatrzała w lusterko, facet wyprzedzał z całą pewnością (bo byłem przy sytuacji) inne auta: na zakręcie, na podwójnej ciągłej, na skrzyżowaniu, na przejściu dla pieszych, z prędkością około 80-100km/h , jednym słowem skończony idiota. Fakt - wina może i była mojej mamy że nie popatrzała w lusterko, ale patrząc na to z drugiej strony - co ten facet robił w tamtym miejscu? Efekt przyjazdu policji: pierwszy mandat (również 1 kolizja) w 20-letniej historii kierowania pojazdami przez moją mamę no i uszkodzony błotnik, kierunek i lampa. Ale jest też tak, że policjanci jak widzą kobietę, to skłaniają się zwykle ku temu, że to jej wina.
Ja się pytam - gdzie tu jest sprawiedliwość? Facet powinien też dostać mandat za ww. przewinienia + stwarzanie zagrożenia. Ale ja policjantem nie jestem...
A skąd wiesz, że nie dostał mandatu? Myślę, że gościu dostał mandacik i punkciki, tylko Ty o tym nie wiesz. Gdyby jednak było inaczej to sprawca kolizji może wręcz przymusić policjantów do podjęcia czynności i nałożenia mandatu na sprawcę wykroczenia, bądź zbiegu wykroczeń. W rozumieniu dosłownym - mówię policjantom "tak przyjmuję mandat za spowodowanie kolizji, jednak zracji tego, że poszkodowany wykonując niedozwolony manewr (manewry) przyczynił się do jej zaistnienia, żądam ukarania także jego. W innym przypadku odmawiam przyjęcia mandatu".
-
Jest takie przysłowie "pokorne cielę dwie krowy ssie" i taka zasada obowiązuje także w rozmowie z policjantem. Nie ma nic gorszego, niż wykazać policjantowi, że inni też tak robią, albo nie daj Bóg sugerować żeby zajął się bandziorami, a nie czepiał się kierowców. Od każdej reguły bywają jednak odstępstwa, gdyż w każdym stadzie znajdzie się jakaś czarna owca. Ładnych parę lat temu (sam byłem wtedy policjantem), jechałem Polonezem truckiem swojego brata. Było to auto dość zaniedbane (jak to wóz budowlańca), ale całkowicie sprawne. Na drodze zatrzymał mnie patrol i po wyjątkowo długich poszukiwaniach ewentualnych usterek, jeden z mundurowych oświadczył, że zatrzymuje mi dowód rejestracyjny za... "brak okładziny ciernej na pedale hamulca". Trochę się we mnie zagotowało, w związku z czym powiedziałem, "jeśli aż tak ci się nudzi, to zrób koledze loda - przynajmniej jeden będzie zadowolony z twojej pracy". Faktem jest, że w razie draki wyciągnąłbym asa z rękawa (legitymacja), ale nie musiałem tego robić... Gliniarz poczerwieniał na gębie i powiedział "wypier..."
W kwestii "pokornych cieląt" przytoczę nieco inny przykład. Kolega miał stłuczkę (jakaś blond okularnica wjechała mu w zadek). Na miejsce przyjechał patrol drogówki i po spisaniu danych i ukaraniu mandatem blond sprawczyni zajęli się wypisywaniem pokwitowań na zatrzymane dowody rejestracyjne. Kolega, pomny moich rad, poprosił policjantów by na pokwitowaniu wpisywali, że powodem zatrzymania dokumentu nie są uszkodzenia pokolizyjne, a uszkodzone, niesprawne oświetlenie pojazdu, gdyż tym sposobem zaoszczędzą mu kłopotów. Tak też zrobili. Prócz kłopotów kolega zaoszczędził ponad 200 zł na badaniu techniczym (przegląd pokolizyjny kosztuje 250 zł, a przegląd częściowy 20 zł za każdą usterkę). Ponadto auto kolegi miało instalację gazową, co powoduje konieczność wymiany butli na nową (koszt około 400 zł). Ten przepis wydaje się trochę bzdurny, ale czego to nasze urzędasy nie wymyślą, aby skuteczniej drenować nasze kieszenie. W przypadku samochodu z instalacją LPG wymagana jest wymiana butli, gdyż uszkodzenia pokolizyjne mogą obejmować także samą instalację.
-
hak64 , bardzo lubię czytać Twoje posty. Pisz więcej takich opowiastek.
Też zawsze uważałem, że więcej się załatwi miłym słowem i uśmiechem, niż agresją i pretensjami.
-
JA nigdy się z nimi nie kłucę wole pogadać pośmiać się i też inaczej patrzą :) czasem kończy się tylko na upomnieniem
-
Ja też.od dawna daje sobie na luz, w końcu to ich praca. Jakiś szacunek się nalezy
-
a dajcie spokoj. Policja to jednym slowem Bot i OT robia w telewizji..wszedzie tylko pijani kierowcy i smiertelne wypadki..I tylko OT robia zamiast zamknac takich ludzi co do metra wjezdzaja.
-
Cytat:
Napisał
kamilo62 zamiast zamknac takich ludzi co do metra wjezdzaja.
Wybacz, ale to nie od nich zależy. Jak jeszcze pracowałem w firmie moi koledzy 5 razy w ciągu pół roku zatrzymywali gościa, który za każdym razem miał ponad 1 promil (właściciel komisu samochodowego). Za każdym razem wnioskowałem (bo prowadziłem wypadki i przestępstwa drogowe) o zastosowanie aresztu i za każdym razem faceta puszczali wolno, bo ... miał raka żołądka (żaden areszt nie chciał takiego zawodnika). Dezyzja o zastosowaniu aresztu zależy od sądu, a jak ktoś zna prawo (tak jak pani która wjechała do stacji metra), to zawsze wynajdzie jakąś furtkę prawną, która pozwoli może nie na uniknięcie kary, ale uniknięcie aresztu tak.
-
Znalazłem taką ciekawostkę - dość tragiczna w skutkach, ale nie o tym chcę napisać.
Winny, choć miał zielone. Pędził 130 km w centrum stolicy
Sam artykuł mówi dużo o skutkach, procesie i konsekwencjach, natomiast niewiele jest tam informacji na temat przyczyny zdarzenia, a jeszcze mniej o przepisach, które zostały naruszone. Kierujący mercedesem (sprawca wypadku) przekroczył ponad dwukrotnie dopuszczalną na danym odcinku drogi prędkość. Śmiem twierdzić, że biegły sporządzający opinię do tego zdarzenia określił to jako "jazda z prędkością uniemożliwiającą podjęcie prawidłowej reakcji na wytworzoną sytuację zagrożenia". Biorąc pod uwagę samo wyprzedzanie, to co prawda art 24 ustawy Prawo o ruchu drogowym zezwala na podjęcie manewru wyprzedzania z prawej strony na drodze dwujezdniowej o wydzielonych pasach ruchu, ale tu mamy do czynienia z wyprzedzaniem na skrzyżowaniu na którym nie ma sygnalizacji i ruch nie jest kierowany (w takim przypadku wyprzedzanie było by dopuszczalne). Ponadto w rejonie skrzyżowania znajduje się oznakowane przejścię dla pieszych. Jest jeszcze jeden mocny aspekt uzasadniający całkowite przypisanie winy kierującemu mercedesem. Przystępując do manewru wyprzedzania naruszył on linię ciągłą. Zmiana pasa ruchu bezpośrednio przed skrzyżowaniem spowodowała, że kierujący Oplem wykonał manewr skrętu w lewo będąc pewnym, że mercedes znajduje się za poprzedzającym go pojazdem Nissan, tym samym swym manewrem nikomu nie będzie zagrażał (co zresztą potwierdził kierujący Nissanem).
-
Swoją drogą niesamowite, że gość z tego wypadku wyszedł cało.. Przydzwonić w auto z prędkości 130km/h (nawet jeśli hamował i było to trochę mniej), zabić 3 osoby i samemu wyjść bez szwanku.. Nie znam gościa, sprawy itp.. Nie jestem też przekonany czy taki wyrok coś da - coś dobrego.. Więzienia raczej nie resocjalizują. I oczywiście wcale go nie bronię - idiotą był i pewnie już będzie nadal...
-
Cytat:
Napisał
byrrt (nawet jeśli hamował i było to trochę mniej),
To nie tak, jak myślisz. Jeśli podano prędkość 130 km/h, to była to prędkość wyliczona w chwili uderzenia i nie mogła ona być mniejsza. Na potrzeby postępowania dowodowego biegli sporządzają opinie i nie opierają się na domysłach. W atrykule mowa jest o mercedesie za kilkaset tyś zł, a więc samochodzie na wskroś nowoczesnym, wyposażonym w ABS i inne systemy bezpieczeństwa. Taki samochód nie zostawia śladów hamowania (no chyba, że droga jest lekko wilgotna, ale nie mokra). Prędość określana jest zatem na podstawie wyliczeń wynikających z mas pojazdów uczestniczących w zdarzeniu, ich pozycji powypadkowej, oraz uszkodzeń powstałych w wyniku kontaktu z pojazdami i porzeszkodami. Istnieją dość precyzyjne metody określania prędkości nawet na podstawie samych uszkodzeń. Wiadomym jest, że każdy przedmiot - aby go odkształcić - wymaga użycia określonej siły, tę zaś można dość łatwo przeliczyć na prędkość (o ile zna się masę przedmiotu - z samochodami zwykle nie ma problemu - bo producent podaje te wartości, wystarczy doliczyć masę ładunku i pasażerów).
-
Nie no rozumiem wszystko ;) Rozumiem również to co w moim poprzednim poście określiłem jako dziwne - że nic mu się nie stało.. Otylia jak wiemy w trakcie wypadku w którym zginął jej brat miała na budziku 170.. Duże auto, duża masa własna, tysiące godzin inżynierów mercedesa i mamy skutek taki :) Tego nie wiem ale wydawałoby mi się nawet logiczne jeżeli auto za takie pieniądze rejestrowało coś w rodzaju crash daty czyli ostatnie momenty, siły hamowania, czasy reakcji itp..
-
Cytat:
Napisał
byrrt wydawałoby mi się nawet logiczne jeżeli auto za takie pieniądze rejestrowało coś w rodzaju crash daty czyli ostatnie momenty, siły hamowania, czasy reakcji itp..
O ile mi wiadomo w samochodach na razie nie montują czarnych skrzynek, a taka by w istocie musiała być, skoro ma rejestrować "ostatnie momenty". Problem w tym, który moment wybrać?! Rozwiązania widzę dwa, albo rejestrowane są wszystkie parametry pracy samochodu (non stop), albo rejestrator włączany jest, podobnie jak w czujnikach ruchu, w momencie podjęcia gwałtownego hamowania, lub też komputer sygnalizuje prawdopodobieństwo kolizji.
Cytat:
Napisał
byrrt Rozumiem również to co w moim poprzednim poście określiłem jako dziwne - że nic mu się nie stało.
Masa robi swoje! To przecież było zderzenie samochodu o niemal dwukrotnie większej masie, z innym autem w dodatku ustawionym prostopadle do kierunku ruchu. Paradoksalnie kierującego mercedesem uratowała jego prędkość. On zwyczajnie zdmuchnął opla z drogi. Przy określonych wartościach masy i prędkości dochodzi czasem do niewiarygodnych sytuacji. I tak dla przykładu: potrącenie pieszego przez samochód osobowy poruszający się z prędkością w granicach 40-60 km/h kończy się za zwyczaj śmiercią tego pierwszego, bo pieszy kładzie się na maskę i uderza głową o szybę, krawędź dachu lub słupek (w zależności od rodzaju auta - im dłuższa maska tym większe szanse dla pieszego). Natomiast to samo zdarzenie, ale prędkość w granicach 80-100 km/h daje znacznie większe prawdopodobieństwo przeżycia pieszego, bo choć będzie miał dalece poważniejsze obrażenia nóg, to siła uderzenia wyrzuca go w górę i przelatuje ponad dachem. Inny przykład to uderzenie samochodu w ścianę. Dla pewnych niewielkich prędkości (do 30 km/h) uszkodzenia będą dotyczyć tylko samochodu. Powyżej tej wartości będziemy już mieć do czynienia z kasacją auta i poważnymi obrażeniami kierowcy i pasażerów. Jednak przy jeszcze większych prędkościach (to już zależy od rodzaju i grubości ściany), zarówno auto, jak i pasażerowie ucierpią mniej, bo sciana się rozsypie amortyzując siłę uderzenia.
-
Znalazłem na interii takie coś, co mi wykręca flaki, ale na razie nie będę komentował (poczekam, na Wasze uwagi).
Uważaj na te sytuacje. Możesz okazać się winnym stłuczki - Motoryzacja w INTERIA.PL
-
Jedym słowem "kamera"... Dobrze taką mieć. Teść też miał taką sytuację że gość wyprzedzał, wcisnąl się przed nim i nagle zahamował.. Sprawa skończyła się w sądzie ale mimo świadka przegrał..