7-DCT i 6-DCT (w Hybrydzie) to są automaty.
To jest widok strony w wersji do druku
Nowa generacja CEED jest zupełnie inna - nawet nazwa jest zmieniona z Cee'd na CEED.
Jakość wg mnie taka sama jak w i30.
i30 Fastback bardziej mi się podoba - kształt nadwodzia. Porównując hatchbacki, fajniejsza jest KIA.
Co do hybrydy? Kiepsko mi się jeździło toyotą ze względu na skrzynię CVT. Tu tego problemu nie ma.
Obok zakupu rozważam też leasing konsumencki na 4 lata z niską ratą i dużą kwotą wykupu.
Wtedy po 4 latach oddam to auto i wybiorę inne.
Oczywiście, że wiem, ale nie lubię.
Zwłaszcza przyspieszanie w trasie i wyższe prędkości.
No to chyba pozamiatane.
Auto zamówione. Do odbioru w przyszły piątek.
30 Fastback 1.4T-GDI 7DCT wersja Comfort + pakiet zima + pakiet multimedia z kamerą cofania i 8" wyświetlaczem, lakier Fiery Red.
Samochód zastępczy z Warty do czasu odbioru z salonu.
Lutosław kamera też się przydaje w karambolu, wtedy możesz udowodnić, że na przykład Ty wyhamowałeś, ale ten z tyłu dobił Ciebie do tego z przodu.
Bo w takich sytuacjach policjanci wypytują kierowców ile czuli uderzeń w samochód, no ale przy karambolu to możesz czuć ich kilka, jak kolejni dobijają i wtedy rzeczywiście ciężko dojść do tego, czy dany kierowca wyhamował czy nie.
Odległość to nie wszystko, bo tzw. bezpieczna odległość może się różnić od tego z jaką siłą tj. prędkością ktoś wjeżdża nam w d..ę.
Załóżmy, że jedziemy w korku, prędkości niewielkie, to odległość między pojazdami też będzie niewielka. Ktoś za nami się zagapi i zamiast się zatrzymać wjeżdża w nas.
Poszkodowani jesteśmy my. Pozostaje tutaj jeszcze pytanie, czy w tym czasie nasza noga znajdowała się na hamulcu, czy też nie, bo od tego też zależy czy uderzymy w auto przed nami.
Przy większych prędkościach odległości będą większe, dlatego trudno jest jednoznacznie wybrać tą jedną odpowiednią odległość. Ona się zmienia od warunków na drodze.
Ja nie mogę ponosić odpowiedzialności za to, że ktoś wjechał mi w d..ę. Polskie prawo mówi, że należy poruszać się w bezpiecznej odległości od poprzedzającego nas pojazdu. Jeśli ktoś przed nami zahamuje, to musimy mieć tyle miejsca, żeby zatrzymać się przed nim. Inaczej wina zawsze będzie po stronie jadącego z tyłu.
Inaczej ma się jeszcze sytuacja, kiedy ktoś specjalnie zajeżdża nam drogę i gwałtownie hamuje. Wtedy jedynym dowodem niewinności osoby jadącej z tyłu jest nagranie z rejestratora.
Na bezpieczniejszą jazdę proponujesz mocno zwolnić. Moim zdaniem to błąd. Dlaczego? Ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo lekka mgła nie będzie problemem. On nie zwolni. Warto wtedy w czasie mgły włączyć to dodatkowe czerwone światełko z tyłu, albo po prostu normalne światła pozycyjne. Wtedy osoba jadąca z tyłu, będzie miała więcej czasu na reakcję.
Najgorszym błędem, jaki popełniają dzisiejsze bezmózgi na drogach, to fakt, że oni przecież mają światła dzienne w samochodzie, to nie muszą o niczym pamiętać. Już nie raz widziałem taką patologię. Późne popołudnie, ale jeszcze nie wieczór. Na 5 km odcinku drogi był najpierw normalny deszcz, potem słonko, aż nagle się ściemniło, zaczął padać ulewny deszcz, widoczność spadła poniżej 100 m, bo nie widziałem kolejnego słupka i widzę w ostatniej chwili takiego patafiana, który jedzie bez żadnego światła z tyłu. Jak ulewa ucichła wyprzedziłem delikwenta i zatrzymałem przy najbliższej nadarzającej się okazji. Zdążyłem tylko zapytać czemu w takich warunkach jeździ bez świateł, bo z naprzeciwka akurat nadjechała policja, zatrzymują się i pytają co się stało. Opowiedziałem sytuację, pokazałem nagranie. Jakiś mandat na pewno dostał, bo z nimi to jest tak, że skoro była interwencja, to inaczej się nie da i kara musi być.
Tutaj apel do wszystkich, Tak trudno pomyśleć, że na drodze nie jesteśmy sami? Skąd się wzięło tyle apeli, żeby nosić te odblaski jak chodzimy po zmroku. Im bardziej jesteśmy widoczni, tym więcej mamy szans na przeżycie.
Ciekawe kto i jakim cudem wydał na to homologację.
A, sorry, samochody które uzyskały certyfikat w dowolnym innym kraju UE są u nas dopuszczone do ruchu nawet jeśli nie spełniają wymogów polskich przepisów.
Cytat:
w samochodach rejestrowanych po raz pierwszy po 31 grudnia 2009 roku, światła pozycyjne tylne, światła obrysowe przednie, boczne i tylne oraz oświetlenie tablicy rejestracyjnej nie mogą włączać się razem ze światłami dziennymi. W pojazdach rejestrowanych do 31 grudnia 2009 roku dopuszcza się zainstalowanie świateł do jazdy dziennej w taki sposób, że włącza się również oświetlenie pozycyjne oraz tablicy rejestracyjnej.
Ale oczywiście macie rację, światła "dzienne" powodują że połowa samochodów jeździ w deszczu czy mgle bez świateł z tyłu. Co bardziej hardkorowym drajwerom zdarza się też jechać w nocy bez świateł (w mieście). Bo czemu nie?Cytat:
Obowiązujący w Unii Europejskiej i wielu krajach poza nią Regulamin nr 48 Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ (ECE) pozwala na montowanie takich świateł bez potrzeby ich współdziałania z tylnymi światłami pozycyjnymi (w odróżnieniu od pozostałych świateł samochodowych - drogowych, mijania, przeciwmgielnych, postojowych i przednich pozycyjnych). Do roku 2009 polskie przepisy wymagały, by podczas jazdy na światłach dziennych paliły się światła pozycyjne. Było to sprzeczne z prawodawstwem unijnym (Regulamin nr. 48 Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ). Stan rzeczy zmieniło rozporządzenie ministra infrastruktury z 4 maja 2009 r. opublikowane w Dzienniku Ustaw z 20 maja, które zmieniło obowiązujące dotychczas normy, dostosowując je do europejskich przepisów prawnych.
Ata cytujesz niekatualne przepisy, poszukaj noweli, tam już nie ma tej informacji o światłach pozycyjnych z tyłu [emoji6]
Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka
Wiem, czytałem (kiedyś) wersję znowelizowaną. Która zresztą BTW podobno została uchylona albo wygasła, co mnie w ogóle nie wzruszyło. Ten zapis który zacytowałem obowiązywał jak długo? trzy lata?
W każdym razie za długo jak na kompletną bzdurę.
Nieważne, światła do jazdy w dzień powinny zostać zlikwidowane razem z obowiązkiem świecenia na słońce. Ciekawe że tak dbają o emisję CO2 , a zwiększanie zużycia paliwa na skutek zbędnego włączenia świateł nikomu nie przeszkadza. Dziwna ta "europejska ekologia", jakaś taka niekonsekwentna.
Współczesne auta mają światła dzienne LED. Niewielkie zużycie energii.
Jest znacznie więcej takich nieścisłości, a czasem nawet sprzeczności. Weźmy np. samochody z elektrycznym hamulcem pomocniczym - kierowca nie ma możliwości regulowania siły działania hamulca awaryjnego. Oznacza to, że nie są one zgodne z polskimi przepisami (par 14 rozporządzenia ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich obowiązkowego wyposażenia). Idźmy dalej, stosowane obecnie rozwiązanie zdalnego odpalania silnika, jest niezgodne z art. 60 ust. 2 ustawy prd, bowiem zabrania się oddalania od pojazdu, gdy silnik jest w ruchu. Kolejnym absurdem jest możliwość karania za otwieranie auta z użyciem pilota, gdyż może to być zakwalifikowane, jako naruszenie obowiązku zabezpieczenia pojazdu przed uruchomieniem przez osobę nieuprawnioną (art. 46 ust. 5 ustawy prd).
Miłego dnia.
Ale nie zerowe. Oczywiście nie ma zamiaru sie sprzeczać o to jaki wpływ ma te kilka W / samochód na globalne ocieplenie, tym niemniej fakt pozostaje faktem. I od storny bezpieczństwa, i od story ekologii te "ledowe" światełka z przodu to niewypał, a nawet zaryzykował bym stwierdzenie że bzdura.
Wzajemnie!
Niedawno dyskutowałem sobie na te tematy z diagnostą, bo oni teraz mają dużo czasu. No tak, bo auto nie może za wcześnie wyjechać za bramę, a moje Subaru ten pan zna dokładnie choćby dlatego że siedział przy nim dwa dni. Zbieżność trzeba było w końcu zrobić, co znaczy że każdą śrubę do regulacji trzeba było jakoś wyrwać i wymienić na nową (auto pełnoletnie). Przy okazji nowe amortyzatory, dwie sprężyny, jakieś tuleje metalowo-gumowe, osłonki przegubów półosi, jeden przegub na wale i podpora ... no takie drobiazgi.
No więc jak by się literalnie stosować do ustawy i rozporządzeń, to połowa samochodów nie ma prawa dostać wpisu o przejściu okresowego badania. I to wcale niekoniecznie tylko te stare struple, bo w nowych jest to o czym piszesz i jeszcze kilka śmiesznych rzeczy.
W związku z tym co ma robić diagnosta? jak zwykle - udawać że nie widzi! Bo przecież auta mają dopuszczenie do ruchu, a że z GB albo Cypru ... no i co z tego? Na legalu, przecież mogą być homologowane w dowolnym kraju Unii i diagnoście nic do tego.
Tak formalnie to mój trupek ściągnięty z Kanady ma "najlepsze papiery", bo ma "naszą" homologację -> mam kopie dopuszczenia do ruchu dokładnie tego modelu /rocznika /wersji ze wszystkimi załącznikami jakie tylko wyprodukowały urzędy przez ostanie 20 lat (poprzedni właściciel odrobił za mnie te lekcje, mnie by się nie chciało).
Chore to jest, zamiast zająć się poważnymi rzeczami (jak np. dymiące diesle i auta składane z ćwiartek) biurokraci wymyślają przepisy który nie da się stosować. Bo albo są wewnętrznie sprzeczne, albo sprzeczne z innymi przepisami, albo wymyślone procedury służą tylko i wyłącznie ochronie tyłka biurokraty.