To jest widok strony w wersji do druku
-
Cytat:
Napisał
AutomobileFanatico
Dla mnie szczytem i najlepszym okresem motoryzacji były lata 90 XX wieku i początek XXI.
Po części masz rację, bo inżynierowie, aczkolwiek wiedzieli gdzie mają zmierzać (albo wiedzieli gdzie im każą), to jednak dbali o pozory. Auto miało wytrzymywać trudy eksploatacji. Trudno sprzedać nowy produkt, jeśli ten stary (tu samochody z lat 80 tych i wcześniejsze), szczyciły się milionowymi przebiegami i żywotnością powyżej 20 lat. Takie były produkty Volvo, Mercedesa, VW. Dopiero wiele lat później (już w XXI) producenci doszli do wniosku, że biznes polega nie na sprzedawaniu niezawodnego i niezniszczalnego produktu. Biznes zaczyna się wtedy, gdy sprzedajesz produkt ulegający naturalnemu zużyciu i jako taki wymagający wymiany (nie naprawy).
-
Polecam bardzo fajny film, nosi on tytuł "Spisek żarówkowy - nieznana historia zaplanowanej nieprzydatności". Czasami w TV leci. Tłumaczy on dlaczego nie opłaca się produkować długowiecznych rzeczy. Warto poświęcić nie całą godzinę i obejrzeć. I w autach podobnie ma to przełożenie. Ważne, aby w czasie gwarancji auto się nie psuło. Wzrasta też poziom skomplikowania, tak aby, byle zestawem śrubek nie móc naprawić, wyjąć wadliwej części tylko oddać do serwisu.
http://www.youtube.com/watch?v=QPPW8KM7eEU
-
Jaka będzie zatem przyszłość motoryzacji? Póki co, na to, by auta latały się nie zanosi. Motoryzacja musiała by wrócić do czasu, gdy produkowało się pojazdy bezawaryjne i niezawodne. Nie wyobrażam sobie możliwości wypuszczenia na rynek produktu, w który system wyłączy silnik, bo minął termin wymiany oleju, a do tego już obecnie dochodzi. Pocieszający jest jedynie fakt, że nikt nie ma odwagi ruszyć tematu pojazdów zabytkowych, a wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że takimi będę woził swoje dupsko. Zresztą zwolenników klasycznej motoryzacji jest znacznie więcej i grono to systematycznie się poszerza, to zaś z pewnością da do myślenia wszystkim producentom i posiadaczom jednorazówek. Moim zdaniem widok sprawnych i ciągle jeżdżących klasyków zmusi do działania zarówno ekoterrorystów (którym już wkrótce zbrzydną rosnące hałdy wraków), jak i producentów (którym z kolei nie w smak będzie płacić horrendalne kwoty za utylizację nikomu już niepotrzebnych samochodów, którym właśnie skończyła się gwarancja). Nie mam pojęcia, czy trzeba będzie czekać 10, czy 20 lat, ale jeśli nadal będą produkowane samochody z slinikami spalinowymi, to napowrót będą one trwałe!
-
Postęp w dziedzinie zastosowania elektroniki w naszym życiu, w codziennych zadaniach i wykorzystywanym sprzęcie to jedno, ale jak to w życiu bywa każdy kij ma dwa końce i każdy medal dwie strony. Z jednego punktu widzenia jest to zjawisko ze wszech miar pożądane (20 lat wstecz nie do pomyślenia było, że przy pomocy jednego urządzenia można zadzwonić na drugi koniec świata, zrobić film lub zdjęcie i wysłać go gdziekolwiek, zobaczyć film, przejrzeć notowania giełdowe, stan konta, przeczytać gazetę, zapłacić rachunki, sprawdzić gdzie są i co robią moje dzieci), jest to niesamowita oszczędność czasu i pieniędzy, bo gdybym 20 lat temu miał kupić każde z takich urządzeń z osobna (telefon, aparat, kamera, skaner, faks, komputer, GPS), to musiałbym być krezusem. Z drugiej jednak strony niepokojący jest fakt, że operator sieci (i nie tylko) może w każdej chwili usłyszeć, że wysadzenie sejmu nie dojdzie do skutku, bo mam akurat rozwolnienie. Że moja 50 letnia żona może sprawdzić, czy pojechałem z kumplami na ryby, czy też właśnie rozdrabniam swoje uczucia pomiędzy dwie 25 letnie laski w jakimś podrzędnym hotelu. Że mój pracodawca będzie wiedział, czy leżę złożony gorączką w swoim łóżeczku, czy też leżę na plaży w otoczeniu roznegliżowanych panienek. Wracając jednak do tematu, znalazłem taką oto ciekawostkę: Najpierw zdalnie zatrzymamy twój samochód
Nie było by w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że od dość dawna wiadomo, że jednym z najpopularniejszych sposobów kradzieży samochodów jest metoda "na stłuczkę", bądź "na koło". Obie polegają na zmuszeniu kierowcy do zatrzymania samochodu. Kto nam zatem zagwarantuje, że taki policyjny "stoper" nie wpadnie w niepowołane ręce? A co jeśli celem nie będzie nasze auto, tylko nasze życie i ktoś nas unieruchomi na przejeździe kolejowym? Albo (jak w opisywanym powyżej modelu Q50 ze stajni Infiniti) na górskiej, krętej drodze zmusi komputer pokładowy do niereagowania na ruchy kierownicą? Wreszcie (biorąc pod uwagę, że owo ustrojstwo, jest niczym innym, jak zminiaturyzowanym działem elektronowym, niszczącym systemy elektroniczne), kto nam da gwarancję, że po takim zatrzymaniu nasze auto ponownie odpali i czy przewożony w aucie laptop, telefon, nawigacja, będą się nadawać do czegoś więcej niż tylko strącanie kasztanów z drzewa?