MAMUTH
21-06-2021, 10:54
Cześć,
Zdecydowałem się napisać na forum szukając pomocy.
Pacjentem jest Fiat Panda 1.2 benzyna bez gazu z 2004 roku. Samochód użytkuje żona i przez 5 lat nie było z nim problemu aż do teraz. Żona zadzowniła do mnie, że świeci się jej check i nie może jechać, po ponownym uruchomieniu przez jakiś czas jest ok i znów nie może jechać. Podjechałem do niej odczytując błędy i pojawił się błąd czujnika wałka rozrządu oraz MAP sensora, więc zamieniliśmy się samochodami i wróciłem Pandą do domu w sumie bez większych problemów, co dało mi do myślenia, że może taki jej kaprys :). Praktycznie pod domem straciłem możliwość operowania gazem (o tym wspominała żona) i obroty zaczęły falować w garnicach 1000-1700 rpm bez kompletnie żadnej reakcji na gaz. Ponowne uruchomienie silnika i jakoś dojechałem do domu. Na podglądzie z MAP sensor odczyty dla mnie były ok, na wolnych obrotach około 500 kPA i przy próbie ruszenia malało a przy zgaszaonym silniku osiągał górny limit, więc dla mnie ok, działa.
Pierwsze co przyszło mi na myśl to czyszczenie MAP sensora i sprawdzenie czy czujniki dostają napięcie i mają masę. Z punktu elektrycznego ok 5V oraz przejście do klemy akumulatora, więc pozostało czyszczenie, co przynioslo pozytywny skutek na 2 dni. Znów telefon, że jest to samo, więc ponownie czytam błędy i tym razem zapisany błąd to wałek rozrządu (MAP się nie pojawił). Wymieniłem czujnik wałka rozrządu z nadzieją, że to to bo nie bardzo mam jak sprawdzić czujnik HALLa i chwilę pojeździłem z nadzieją, że już check się nie zaświeci. Po około 5 km znów kontrolka, błąd wałka rozrządu :(, z tą różnicą, że nie było falowania obrotów a samochód w zasadzie jeździł jak by nic mu nie było.
Poczytałem fora i sporo osób pisało, że po wymianie rozrządu problem znikł, więc umówiłem się z mechanikiem, żeby najpierw wymienił rozrząd bo i tak już nadchodził jego czas i później zerknął na opisywane błędy. Po wizycie u mechanika Panda śmigała ponad 2 tygodnie, 5 dni w tygodniu, aż problem wrócił z rozmachem :(. Pandą jechałem ja i nagle widzę check, z punktu jazdy kompletnie nic się nie zmieniło, moc jest, nie szarpie, nie przerywa. Po około 2 km do zestawu dołączyło falowanie obrotów i brak reakcji na gaz. Traf tak chciał, że problemy pojawiały się obok mechanika, więc nie ryzukując jazdy po mieście zjechałem do niego i po podpięciu cała lista błędów. Błąd położenia wałka rozrządu, czujnika wału, MAP sensor, zaworu par paliwa i chyba jeszcze położenia przepustnicy. Nic co by podpowiedziało gdzie szukać.
Pandę zostawiłem bo po mieście nie ma opcji aby nią jeździć. Po kilku dniach zadzwoniłem pytając się czy może coś ustalił i niestety sam stwierdził, że rozkłada ręce. Jeszcze dziś mają sprawdzić pod kątem elektrycznym czy z komputera wszystko wychodzi, więc może coś znajdą, lecz mam przeczucie, że znów to wróci.
W takim układzie dla mnie jedynym tropem zostaje jeszcze komputer jednak jest to dla mnie już ostateczność i zanim się na to zdecyduje chcę się poradzić Was czy może coś mi i mechanikowi umyka ?
Pozdrawiam
Zdecydowałem się napisać na forum szukając pomocy.
Pacjentem jest Fiat Panda 1.2 benzyna bez gazu z 2004 roku. Samochód użytkuje żona i przez 5 lat nie było z nim problemu aż do teraz. Żona zadzowniła do mnie, że świeci się jej check i nie może jechać, po ponownym uruchomieniu przez jakiś czas jest ok i znów nie może jechać. Podjechałem do niej odczytując błędy i pojawił się błąd czujnika wałka rozrządu oraz MAP sensora, więc zamieniliśmy się samochodami i wróciłem Pandą do domu w sumie bez większych problemów, co dało mi do myślenia, że może taki jej kaprys :). Praktycznie pod domem straciłem możliwość operowania gazem (o tym wspominała żona) i obroty zaczęły falować w garnicach 1000-1700 rpm bez kompletnie żadnej reakcji na gaz. Ponowne uruchomienie silnika i jakoś dojechałem do domu. Na podglądzie z MAP sensor odczyty dla mnie były ok, na wolnych obrotach około 500 kPA i przy próbie ruszenia malało a przy zgaszaonym silniku osiągał górny limit, więc dla mnie ok, działa.
Pierwsze co przyszło mi na myśl to czyszczenie MAP sensora i sprawdzenie czy czujniki dostają napięcie i mają masę. Z punktu elektrycznego ok 5V oraz przejście do klemy akumulatora, więc pozostało czyszczenie, co przynioslo pozytywny skutek na 2 dni. Znów telefon, że jest to samo, więc ponownie czytam błędy i tym razem zapisany błąd to wałek rozrządu (MAP się nie pojawił). Wymieniłem czujnik wałka rozrządu z nadzieją, że to to bo nie bardzo mam jak sprawdzić czujnik HALLa i chwilę pojeździłem z nadzieją, że już check się nie zaświeci. Po około 5 km znów kontrolka, błąd wałka rozrządu :(, z tą różnicą, że nie było falowania obrotów a samochód w zasadzie jeździł jak by nic mu nie było.
Poczytałem fora i sporo osób pisało, że po wymianie rozrządu problem znikł, więc umówiłem się z mechanikiem, żeby najpierw wymienił rozrząd bo i tak już nadchodził jego czas i później zerknął na opisywane błędy. Po wizycie u mechanika Panda śmigała ponad 2 tygodnie, 5 dni w tygodniu, aż problem wrócił z rozmachem :(. Pandą jechałem ja i nagle widzę check, z punktu jazdy kompletnie nic się nie zmieniło, moc jest, nie szarpie, nie przerywa. Po około 2 km do zestawu dołączyło falowanie obrotów i brak reakcji na gaz. Traf tak chciał, że problemy pojawiały się obok mechanika, więc nie ryzukując jazdy po mieście zjechałem do niego i po podpięciu cała lista błędów. Błąd położenia wałka rozrządu, czujnika wału, MAP sensor, zaworu par paliwa i chyba jeszcze położenia przepustnicy. Nic co by podpowiedziało gdzie szukać.
Pandę zostawiłem bo po mieście nie ma opcji aby nią jeździć. Po kilku dniach zadzwoniłem pytając się czy może coś ustalił i niestety sam stwierdził, że rozkłada ręce. Jeszcze dziś mają sprawdzić pod kątem elektrycznym czy z komputera wszystko wychodzi, więc może coś znajdą, lecz mam przeczucie, że znów to wróci.
W takim układzie dla mnie jedynym tropem zostaje jeszcze komputer jednak jest to dla mnie już ostateczność i zanim się na to zdecyduje chcę się poradzić Was czy może coś mi i mechanikowi umyka ?
Pozdrawiam