RYŚ_0726
17-04-2018, 13:25
Zwracam się z prośbą o ustalenie co może być przyczyną poniższych objawów.
Wszystko zaczęło się po wymianie sondy lambda w czerwcu zeszłego roku, po wymianie od czasu do czasu zaczęła się pojawiać "marchewa" na ok. 3 sek po czym gasła i tak raz na jakiś czas, gdy samochód był zagrzany. Jeśli pojawiała się podczas jazdy to praktycznie oprócz jej pojawienia się nic innego nie dało się odczuć, jeśli na postoju to autem delikatnie zatrzęsło, spadały na chwilę obroty, wszystko trwałoo dosłownie sekundę i na nowo auto pracowało prawidłowo. Przez praktycznie całą zimę problem zniknął, aż ok.miesiąc temu gdy zaczęło się robić coraz cieplej na dworze na nowo "marchewa" wyskakuje. Doszło kilka nowych objawów, a te co były się pogłębiły. Po dłuższej jeździe, a później staniu na światłach, wskazówka temp wskazuje dużo powyżej 90 stopni, ale nie zbliża się do czerwonego pola, po ruszeniu i przejechaniu kilkuset metrów powoli spada. Dopóki temp nie przekroczy tych 90, problem praktycznie nie występuje, stojąc na skrzyżowaniu muszę go aktualnie trzymać na gazie, bo inaczej jak wywali marchewe to spadają mu obroty i auto potrafi zgasnąć, a jak zgaśnie to nie odpali do momentu aż nie ostygnie (ostatnim razem po ok. 20 minutach). Dodatkowo gdy ostatnim razem zgasł to w tym samym momencie załączył się wentylator chłodnicy, który mam wrażenie, że działa jak chce, czasem się załączając, a czasem nie.
Z kolei nowym objawem, który występuje czasem również krótko po ruszeniu, czyli praktycznie na zimnym silniku, jest gubienie obrotów przy stawaniu na światłach, szczególlnie przy szybkim wytraceniu prędkości krótko przed samym zatrzymaniem, dziś nawet zgasł.
Auto było podpinane do komputera, żadnych błędów nie ma, nawet na chwilę nic się nie pojawia w sytuacji, gdy wyskakuje marchewa.
Czy miał ktoś może podobne objawy i udało mu się rozwiązać problem?
Dużo czytając podejrzewam czujnik położenia wału, mechanik wspomniał, że winny może też być czujnik temperatury, ale co w sytuacji jak żadnego błedu na komputerze nie ma? Czy jest sens kupić używany czujnik położenia wału za ok. 20-30 zł i go podmienić, czy raczej jest ryzyko, że trafi się na równie niesprawny i problem dalej będzie?
Wszystko zaczęło się po wymianie sondy lambda w czerwcu zeszłego roku, po wymianie od czasu do czasu zaczęła się pojawiać "marchewa" na ok. 3 sek po czym gasła i tak raz na jakiś czas, gdy samochód był zagrzany. Jeśli pojawiała się podczas jazdy to praktycznie oprócz jej pojawienia się nic innego nie dało się odczuć, jeśli na postoju to autem delikatnie zatrzęsło, spadały na chwilę obroty, wszystko trwałoo dosłownie sekundę i na nowo auto pracowało prawidłowo. Przez praktycznie całą zimę problem zniknął, aż ok.miesiąc temu gdy zaczęło się robić coraz cieplej na dworze na nowo "marchewa" wyskakuje. Doszło kilka nowych objawów, a te co były się pogłębiły. Po dłuższej jeździe, a później staniu na światłach, wskazówka temp wskazuje dużo powyżej 90 stopni, ale nie zbliża się do czerwonego pola, po ruszeniu i przejechaniu kilkuset metrów powoli spada. Dopóki temp nie przekroczy tych 90, problem praktycznie nie występuje, stojąc na skrzyżowaniu muszę go aktualnie trzymać na gazie, bo inaczej jak wywali marchewe to spadają mu obroty i auto potrafi zgasnąć, a jak zgaśnie to nie odpali do momentu aż nie ostygnie (ostatnim razem po ok. 20 minutach). Dodatkowo gdy ostatnim razem zgasł to w tym samym momencie załączył się wentylator chłodnicy, który mam wrażenie, że działa jak chce, czasem się załączając, a czasem nie.
Z kolei nowym objawem, który występuje czasem również krótko po ruszeniu, czyli praktycznie na zimnym silniku, jest gubienie obrotów przy stawaniu na światłach, szczególlnie przy szybkim wytraceniu prędkości krótko przed samym zatrzymaniem, dziś nawet zgasł.
Auto było podpinane do komputera, żadnych błędów nie ma, nawet na chwilę nic się nie pojawia w sytuacji, gdy wyskakuje marchewa.
Czy miał ktoś może podobne objawy i udało mu się rozwiązać problem?
Dużo czytając podejrzewam czujnik położenia wału, mechanik wspomniał, że winny może też być czujnik temperatury, ale co w sytuacji jak żadnego błedu na komputerze nie ma? Czy jest sens kupić używany czujnik położenia wału za ok. 20-30 zł i go podmienić, czy raczej jest ryzyko, że trafi się na równie niesprawny i problem dalej będzie?