Zobacz pełną wersję : Ułańska fantazja, czy brak wyobraźni?
Witam. Postanowiłem stworzyć nowy temat poświęcony zachowaniom kierowców na drogach. Każdy miał już chyba styczność z tzw "niedzielnymi kierowcami", bądź "wariatami drogowymi". Tu będzie można przedstawiać takie przypadki, poddać je wnikliwej analizie i wyciągnąć wnioski, jak radzić sobie w takich sytuacjach. Na początek sytuacja opisana przez użytkownika innego forum:
"Działo się to pewnego dnia kiedy miałem trudności z wyjazdem z podporządkowanej na krajową 80 w lewo na Toruń. Lewa wolna tylko z prawej jechał koleś miał może że 100 na liczniku pomijam to że przed przejściem ze sygnalizacją są ograniczenia 70 chwilę potem 50. Pozostało mu do mnie około 200 metrów to wyjeżdżam w razie czego ucieknę na pobocze i go puszczę ale wnerwił mnie dziad w swoim 3-4 letnim fordzie c-max albo s-max kiedy nawet nie zwolnił i włączył mi długie aby oślepić. Chwilę trwało jak miałem 70 a potem już z łatwością a temu baranowi zajęło pół kilometra aby pojąć, że nie da mi rady i wyłączył długie wtedy zapaliłem mu przeciwmgielne i życzliwym choć ironicznym gestem pomachałem mu delikatnie ręką przez tylną szybę kontynuując oddalanie się.
P.S. Wziął mnie dopiero na dwupasmówce w Toruniu"
Tu odpowiedź innego usera:
"Co 90 konna jetta robi robotę? Coś Ci sie chyba przyśniło.Nie jest to najwolnijsze auto świata ,ale żadna wyścigówka.
A taki ford robił by Cię jak chciał".
Riposta autora wątku:
"żyję na jawie owszem przyznaje jeździłem szybszymi autami ale uwierz odejście ma wystarczające na tyle dobre by w naszych polskich warunkach utrzeć nosa cwaniaczkom z tatusiowych nowych furek".
Po czym moja odpowiedź:
Z tego co napisałeś, wnioskuję że:
- rzecz działa się po zmierzchu (w dzień nawet długimi nie oślepisz), a zatem ocena odległości jest mocno utrudniona,
- ocena prędkości jest praktycznie niemożliwa do ustalenia (potrzeba na to kilku sekund), a "zmierzyłeś", że było to około 100 km/h,
- "w razie czego ucieknę na pobocze", świadczy o tym, że wymusiłeś pierwszeństwo, bo zakładałeś, że jeśli facet nie zwolni, to będziesz musiał ustępować z drogi,
- nazywasz gościa "baranem" a właściwie sam powinieneś spojrzeć w lustro, zwłaszcza po tym "wtedy zapaliłem mu przeciwmgielne"
Wyjeżdżając z podporządkowanej kierujący ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa wszystkim uczestnikom ruchu poruszającym się drogą z pierwszeństwem, przy czym należy manewr wykonać w taki sposób, by nikogo nie zmuszać do zmiany kierunku jazdy, czy hamowania. Jeśli zatem prawdą jest, że facet w Fordzie jechał z prędkością 100 km/h, to na przebycie 200 m, o których piszesz potrzebował maksymalnie 7 sekund. Natomiast Ty, aby rozpędzić się do tej prędkości potrzebowałeś minimum 9 s i to przy założeniu, że Twoja ocena odległości i prędkości była poprawna (w co bardzo wątpię). Tak więc ów "baran" mógł całkiem spokojnie zaparkować w Twoim zadku, pozbawiając Cię zniżek w OC i entuzjazmu do okazywania ułańskiej fantazji...
A co powiecie na to: Pirat pędził ponad 230 km/h koło Gorzowa - Wirtualna Polska (http://wiadomosci.wp.pl/martykul.html?kat=1342&wid=17010324&ticaid=113d7b)
Ja byłem świadkim troszkę odmiennej sytuacji. Jadąc rano do pracy z Aleksandrowa do Łodzi na wysokości Szatoni sie działo. Przedemną jechał autobus czyli jakieś 40-50 kmh ja byłem za autobusem jako pierwszy, za mną z 8-10 innych aut bo prędkość mała. Wyprzedzić nie mogłem przez spory kawałek bo ruch w przeciwnym kierunku spory. Gdy nadarzyła się okazja włączam kierunek, zerkam w lusterko ( pusto) wiec wyprzedzam, w tym momencie słyszę trąbienie i widze w lusterku że z samego końca sznurka wyłonił sie samochod i jest jeszcze jakieś cztery auta za mną. Depnąłem oczywiście do dechy i starałem się jak najszybciej zjechać na mój pas. Człowiek który trąbił zrezygnował i zmieścił się gdzieś za autobusem.
Okazło się póżniej że to moj kolega z pracy. Wyskoczył z mordą że spowodowałbym wypadek itd.
Szczerze nie mam sobie nic do zarzucenia, moim zdaniem to on zawinił. Inną sprawą jest fakt, że ja nigdy nie zdecydowałbym się wyprzedzać tylu aut na raz, ale on jest szaleniec i jeżdzi bardzo niebezpiecznie. Nie jest to tylko moja opinia, bo wielu innych osób z pracy. Ale to na marginesie. Chodzi o sytuacje opisaną, ja wy to widzicie?
markshall
18-12-2014, 08:44
To jest bardzo częsta sytuacja niestety, sam nie raz się w takiej znalazłem. Pierwszeństwo ma chyba ten kto pierwszy zaczął wyprzedzać, aczkolwiek w takiej sytuacji ciężko stwierdzić kto był tym pierwszym. Czasem lepiej poczekać aż wszyscy "narwańcy" wyprzedzą:-)
I dlatego warto mieć kamerę w aucie ;) Z "moralnego" punktu widzenia można na to patrzyć różnie.. Nie trawie kierowców którzy jadą za autobusem czy innym zawalidrogą trzymając mu się zderzaka a nie zamierzają wyprzedzać a jeżeli już to robią to w żółwim tempie nie myśląc o tych z tyłu. W tej konkretnej sytuacji nie wiem jak było.. Jeśli zacząłe manewr pierwszy to ok - masz rację, ale jak zdecydowałeś się wyprzedzać jak ktoś za Tobą już był to no przykro mi - jestem po stronie gościa z tyłu. I wg. mnie bez znaczenia czy był on na początku kolejki czy na samym końcu - ma mocniejsze auto, były warunki, wszyscy się wlekli to chciał wyprzedzić - miał prawo.
Nie zawalałem nikomu drogi. Raczej autobus to robił, nie w tym rzecz. Jeśli bym zawalał to inni wcześniej napewno by wyprzedzili, a tak nie było, bi nie było nawet możliwości ze względu na ruch z przeciwnego kierunku.
Nie wiem kto pierwszy zaczął wyprzedzanie. Moim zdaniem ja, patrząc w lusterko było pusto.
Niestety nie ma też szybszego auta bo fiata cienkocienko ciężko pogonić. Ale to bez większego znaczenia. Gdybym widział że wyprzedza to nie byłoby tej sytuacji. Imho zaczęliśmy wyprzedzać w podobnym czasie, z tym że za drobny nietakt uważam jego zachowanie.
Nie daliśmy sobie po razie jeśli o to chodzi, w pracy większość ludzi uważa że on sam sobie zawinił. Ale to pewnie ze względu na jego styl jazdy mają takie zdanie ( strasznie narwany człowiek jest z niego).
w pracy większość ludzi uważa że on sam sobie zawinił
Jedno małe nieporozumienie na drodze, żadnych jego skutków a wie już cała praca? :)
Nie wiem kto pierwszy zaczął wyprzedzanie.
No to też nikt Ci nie powie kto ma rację.. Ty masz obowiązek patrzeć w lusterko zaczynając wyprzedzanie a on nie ma prawa go zaczynać jeśli Ty już to robisz.. Takich sytuacji jest niestety pełno i po prostu trzeba się przyzwyczaić, mieć oczy w okół głowy nie mieć zaufania (lub mieć ograniczone) do innych na drodze..
Cała praca to przesada, ale wie sporo ludzi, bo sporo osób słyszało naszą rozmowę.
Staram się być obiektywny, dlatego napisałem że nie mam pewności kto był pierwszy, ale osobiście uważam że ja. Patrząc w lusterko nie było nikogo widać. Myślałem że ktoś tutaj jednoznacznie odpowie po prostu.
zakładając że mówisz tylko prawdę to ja to widzę tak:
w czasie od Twojego spojrzenia w lusterko do zmiany pasa, gość z samego tyłu zdążył zmienić pas i wyprzedzić 4-6 samochodów. zakładając nawet że miał ferrrari to jest to 5-10sekund. czyli ewidentnie Twoja wina... proponuje szybciej wykonywać manewry i/lub częściej patrzeć w lusterko przy manewrze wyprzedzania
za mną z 8-10 innych aut
włączam kierunek, zerkam w lusterko ( pusto) wiec wyprzedzam, w tym momencie słyszę trąbienie
z samego końca sznurka wyłonił sie samochod i jest jeszcze jakieś cztery auta za mną
W kodeksie stoi, że zmieniając pas musisz ustąpić pierwszeństwa temu, który już się na nim znajduje. Jeśli kolega już na nim był,(a wychodzi, że był, bo zmusileś go do hamowania i dziwnych manewrów), to niestety, ale Twoja wina.
Staram się być obiektywny, dlatego napisałem że nie mam pewności kto był pierwszy, ale osobiście uważam że ja. Patrząc w lusterko nie było nikogo widać. Myślałem że ktoś tutaj jednoznacznie odpowie po prostu. W jaki sposób ktoś ma się jednoznacznie wypowiedzieć, skoro sam napisałeś, że nie masz pewności, kto był pierwszy?! Tak po prostu, patrząc w lusterka (lewe zewnętrzne i wewnętrzne) zwykle widzę, czy pas ruchu jest wolny i tylko w takim przypadku można przystąpić do manewru zmiany pasa i wyprzedzania. Natomiast po krzywu jeśli nie patrzę w lusterko, lub też zaglądałem w nie kilka sekund wcześniej i tylko wydaje mi się, że nikogo nie ma na pasie, który chcę zająć, to mamy do czynienia z uproszczoną wersją rosyjskiej ruletki, czyli "na dwoje babcia wróżyła". Albo faktycznie pas jest wolny i można kontynuować podjęty manewr, albo - w zależności jak krzywo patrzyło się w lusterko - ktoś nas właśnie obrzuca mięsem i wiązankami kwiatów, gwałtownie przy tym hamując, bądź też namierza właśnie zad naszego wozu, obierając przy tym najdogodniejsze dla siebie i stanu swojego wozu miejsce trafienia.
a czy można wyprzedzać od razu większa ilość pojazdór, w powyższej opowieści opisana próba wyprzedzania 8-10 aut?
nigdzie nie jest to zakazane
KD mówi o jednej sztuce, ale nie nakazuje powrotu na pas po zakończeniu wyprzedzania, stąd każdy kolejny wyprzedzany pojazd jest traktowany jako osobny manewr
czy można wyprzedzać od razu większa ilość pojazdór Nie, nie można! Wyprzedzanie to manewr polegający na przejeżdżaniu obok pojazdu (nie pojazdów) poruszającego się w tym samym kierunku. Można jednak wykonać manewr wyprzedzania 1 pojazdu, po czym kontynuując jazdę tym samym pasem ruchu, wyprzedzić drugi pojazd i kolejny itd, o ile każdy kolejny manewr wyprzedzania nikomu nie zagraża.
karwoj25
18-12-2014, 14:16
Ja bym tak kolegi irona nie skreślał :)
Twoja wina
ewidentnie Twoja wina
Opis jest co prawda mocno subiektywny, ale zakładam, że kolega pisze prawdę i faktycznie sprawdził czy może zacząć wyprzedzanie. I jak juz był na przeciwnym pasie, znalazł się amator wyprzedzania, któremu jakieś czinkłaczęto nie będzie blokowało drogi. Znam ludzi, dla których auta poniżej 200KM nie powinny poruszać się po drogach, a przecież takie auto też ma prawo wyprzedzać. Sam wiele razy widziałem takie sytuacje, kiedy jakiś tuareg czy inne Q7 popędza w wyprzedzaniu, co dla mnie osobiście jest szczytem drogowego buractwa. Tak czy inaczej: najważniejsze że nic sie nie stało, pozdrów kolegów i koleżanki z pracy ;)
wszystko jest kwestią dokładnego ustalenia "na zimno"
sam nie raz byłem w sytuacji takiej jaką opisuje karwoj25, nie mniej w opisu kolegi iron64 wynika że od momentu popatrzenia w lusterko do zmiany pasa gość z tyłu musiał w tym samym czasie zmienić pas i wyprzedzić 4-6 aut - czyli albo bujda (bo nawet mając 300KM nie da się tego zrobić w 2 sekundy), albo manewr zmiany pasa przez kolegę iron64 był dość czasochłonny
do tego dodałbym jeszcze że wg logiki powinno się przed włączeniem kierunku spr pas, bo można kogoś "wystraszyć" - no ale to nie pisana zasada
powinno się przed włączeniem kierunku spr pas, bo można kogoś "wystraszyć" Tak, jak najbardziej, z tym że włączenie kierunkowskazu - w myśl przepisów prawa - jest tylko sygnalizowaniem zamiaru, czyli "de facto" nie można kogoś wystraszyć, bo zamiar nie oznacza działania. Faktem jest, że zarówno osobnicy sygnalizujący zamiar, nadużywają zaufania innych kierujących, pakując się na zajęty pas ruchu (bo wyhamuje), jak i wyprzedzający, mają w "głębokim poważaniu" kierujących, sygnalizujących zamiar zmiany pasa ruchu (przecież mam pierwszeństwo). Jednak przy okazji wnikliwych dociekań wychodzi, że wyprzedzający nie miał prawa wyprzedzać, bo znajdujący się kilka pojazdów wcześniej inny użytkownik drogi, sygnalizował zamiar skrętu w lewo, a właśnie owo sygnalizowanie stanowi wystarczającą przesłankę do zaprzestania wyprzedzania. Gdyby bowiem doszło do kolizji, bądź wypadku, a kierujący innymi pojazdami wyjaśniali, że obawiali się podjęcia manewru wyprzedzania właśnie ze względu na sygnalizowany zamiar skrętu, lub zmianę pasa ruchu prze kierującego przed nimi, to wyprzedzający - choć przekonany o swojej niewinności - jest winny!!!
A ja poraz już 2gi chyba piszę, że nie będąc świadkiem tego zdarzenia drogowego ani nie wysłuchując 2giej strony nie ma sensu nawet polemizować..
Na przyszłość kupić kamerę najlepiej przód tył i wtedy możemy oceniać ;)
To też się tu nadaje.
Miałem kiedyś Tipo z najmocniejszym fiatowskim silnikiem 1,8 z dwoma wałkami, generujący moc 135 KM. Tym niepozornym autkiem jadę sobie ulicami Katowic i w pewnym momencie widzę we wstecznym lusterku, uprawiającego slalom między autami czarnego "A" ze znaczkiem gwiazdy. Dojeżdżam do skrzyżowania ze światłami i zatrzymuję się na lewym pasie (jadący prawym poleciał na czerwonym). Młodzik w mercedesie zatrzymał się obok mnie na prawym i oczekując na zmianę świateł wciska co chwilę but w podłogę. W odległości 100 m za skrzyżowaniem widzę fragment rozkopanej drogi i leżące na prawym pasie krawężniki. Zapala się zielone i mercedes z piskiem odskakuje na dwa metry do przodu (odrobinę spóźniłem start), ale już po kolejnych 10-20 m mam jego przedni zderzak na wysokości mojego tylnego. Wycie silnika mercedesa świadczy ,że gościu nie odpuści, ale ja też nie odpuściłem i w połowie dystansu do krawężników młodzik zdał sobie sprawę, że nie podoła... zabrakło mu drogi hamowania i wpakował się na krawężniki rozwalając miskę olejową i łamiąc dwie alufelgi...
Z jednej strony cieszyło mnie, że nauczyłem gościa szacunku, dla niepozornego Fiata, z drugiej jednak (o tym pomyślałem znacznie później), zastanawiałem się, co by było, gdyby ten zawodnik nie hamował, tylko zepchnął mnie na przeciwległy pas, na czołówkę!?
Powered by vBulletin™ Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.