A mianowicie dzis w trasie moje palio mozna powiedziec ze na 10sec umarlo. Jechalem mniej wiecej 80-90km/h az nagle zgasl mi silnik wraz z zegarami ( zero kontolek)
Moze to smiesznie zabrzmi ale z nerwow uderzylem w kierownice i automatycznie kontorlki sie pokazaly ( zaplon sie wlaczyl) dostal strzal ze sprzegla i dalej w droge :D Pozniej drugi raz przydarzyl mi sie ten sam problem, zniknely wszelkie wskazania na zegarach. Odkrylem ze musi byc jakis niestyk przy przekladni kierowniczej poniewaz lekarstwem na te dziwne gaśniecie jest zmiana pozycji kierownicy "góra/dół". Uszczelka pod glowica jest walnieta czy moze to ma gdzies w tym zamieszaniu swoj udzial. Bierze 5'tke plynu chlodzacego na 2tys km.

Co do gaśnięcia ... obstawiam luźną kostkę stacyjki lub uszkodzone jej styki. Co do płynu w chłodnicy to trzeba sprawdzić, czy są wycieki, czy nie przedostaje się do oleju i odwrotnie. Warto też obejrzeć kolor spalin i świece.

Cieknie po glowicy na pompe wody i na ziemie. Jasne ze przedostaje sie olej do plynu i odwrotnie a spaliny koloru bialego i w strasznie duzej ilosci. Przy ruszaniu mam za soba zaslone dymna ;D A co do stacyjki to bede musial w najblizszym czasie to obejrzec.

Nie boisz się tak jeździć?

Szczerze to nie, bardziej mnie irytuje to ze w czasie jazdy zgasnie i nie idzie go przez jakis czas odpalic.

Jeździj tak dłużej to przekręcą się Tobie panewki na wale korbowym i wtedy albo zostanie Tobie wymiana silnika albo oddanie auta na złom...