Zobacz pełną wersję : Po wypadku... co dalej?
Stało się... po kilku wspólnych latach rozbiłam moje najukochańsze punto. Sęk w tym, że na bardzo ostrym zakręcie wyłączyło mi się wspomaganie kierownicy [sic!], nie dałam rady wykręcić i mieliśmy czołówkę...
Z mojej strony, prędkość około 30-35km/h, drugi kierowca na drodze prostej ok. 45km/h.
W każdym razie w wyniku zderzenia moją koleżankę-pasażerkę zabrała karetka, bo uskarżała się na ból nogi, kierowcy z drugiego samochodu nic się nie stało. Był w bardzo dobrym stanie a wręcz szczęśliwy bo miał AC i AS... w przeciwieństwie do mnie.
Kilka sytuacji mnie zastanowiło.
Auto raczej do kasacji bo koszta naprawy przewyższają jego wartość - nastąpił wyciek płynów, usterka silnika... blacharka i lakierowanie pogrążyłyby mnie finansowo. Wezwano na miejsce karetkę, policję i dwa wozy strażackie. Policja zabrała mi dowód rejestracyjny, pobrała dane, ponieważ nie chciałam jechać karetką policjant zalecił mi kontrolę w szpitalu, dmuchałam w balonik - 0,00. Zapytał mnie jak do tego doszło. Powiedziałam mu (bez spisywania zeznań), że straciłam kontrolę bo wyłączyło mi się wspomaganie. Potem zdałam sobie sprawę, że pogrążyłam się mówiąc o niesprawnym w 100% aucie. Niemniej jednak nie dostałam żadnego mandatu (jeszcze?). Punciak został zabrany na policyjny parking. Wybrałam się tam z tatą ale stróż powiedział, że nie możemy go zobaczyć ani odebrać bo ma wpisane, że nastąpiło "HOLOWANIE PROCESOWE". Jeśli dobrze pamiętam z prawa raczej coś takiego następuje w przypadkach śmieci w wyniku wypadku, zbiegnięcia sprawcy albo braku możliwości identyfikacji pojazdu. W dodatku nie wiem czy będę musiała płacić za parking bo zaraz zacznie się trzecia doba a nic nie jest wyjaśnione. Nie mam żadnych wezwań na komendę. Nawet nie wiem co oni chcą ustalać, bo technik na miejscu powiedział, że niby powodem była nadmierna prędkość, ale gdzie na takim zakręcie, na drugim biegu mowa o przekroczeniu... chyba, że miał na myśli dopuszczalne 20km/h.
Koleżanka po jednej nocy wyszła ze szpitala. Okazało się, że miała trochę wody w kolanie i dostała 5 dni zwolnienia lekarskiego.
Czy macie jakieś podejrzenia co będzie ustalane i ile może to zająć? Jakie koszta mogę w związku z całym zajściem ponieść? Co dla mnie oznacza holowanie procesowe?
No i przede wszystkim - czy ktoś z Gdańska zna tanią lawetę?
Szczęście, że nic się większego nie wydarzyło. Wszyscy żyją i to jest najważniejsze.. Trochę nie rozumiem jak mogło wyłączyć się wspomaganie i jak mogłoby to wpłynąć na sterowność pojazdu - przecież gdy auto jedzie wspomaganie czy jego brak nie jest aż tak odczuwalne! Tak naprawdę to jest one (wspomaganie) najbardziej użyteczne w mieście gdzie dużo się kręci i gdy manewrujemy autem na parkingu.
Myślę, że kolega z forum hak64 powinien rozwiać wątpliwości.
Jak wyczułaś, że straciłaś wspomaganie w kierownicy to może też pedał hamulca chodził ciężej (był twardszy, gorzej auto reagowało na jego wciśnięcie)? Co do Twoich odpowiedzi to pewnie hak64 rzeczowo odpowie.
W tym rzecz. Bardzo długi czas jeździłam bez wspomagania. Ponieważ to elektryka to lubiło się wyłączać przy odpalaniu albo było włączone. Ale gdy wyłączyło mi się w trakcie jazdy na bardzo ostrym zakręcie przy zjeździe z wiaduktu to było bardzo odczuwalne, tak jak zawsze przy małe prędkości i skręcie.
Normalnie w trakcie jazdy nie miałam z tym nigdy problemu ale nie zaskoczyło mnie w ten sposób.
Zaraz do niego wyśle PM, dzięki!
/miszko
Jak wyczułaś, że straciłaś wspomaganie w kierownicy to może też pedał hamulca chodził ciężej (był twardszy, gorzej auto reagowało na jego wciśnięcie)?
nie zauważyłam. Tak jak wspomniałam wyżej, jeździłam bez wspomagania nawet w długich trasach Szczecin-Gdańsk ale również w mieście i nie nigdy nie odczuwałam większego problemu ani w sterowności ani utrudnień przy hamowaniu
Doszukiwałem się tutaj zgaśnięcia silnika, lecz jak mówisz, że to się działo wcześniej to fakt. To mogła być nagła usterka, która Cię zaskoczyła. Dobrze, że jesteście całe.
zdałam sobie sprawę, że pogrążyłam się mówiąc o niesprawnym w 100% aucie. To nie stanowi problemu, auta często miewają defekty w trakcie jazdy. Istnieje wprawdzie ryzyko, że powołany przez policję biegły stwierdzi, że wsiadłaś do samochodu wiedząc o jego niesprawności, ale taką ekspertyzę robi się zwykle przy wypadkach śmiertelnych.
nie dostałam żadnego mandatu (jeszcze?) Jeśli z miejsca kolizji karetka zabrała poszkodowanych do szpitala, to istnieje realna szansa, że zdarzenie zostanie zakwalifikowane, jako wypadek i wtedy nie może być mowy o mandacie (koklizja to czyn z art 86 kw i postępowanie może być zakończone mandatem), natomiast wypadek, to czyn z art 177 kk i tu mamy do czynienia z przestępstwem które będzie rozpatrywane przez sąd. Wszystko opiera się na zapisie mówiącym o wyłączeniu czynności narządów ciała na okres poniżej (kolizja), lub powyżej (wypadek) dni siedmiu. Innymi słowy złamanie choćby małego paluszka, będzie wypadkiem, bo okres zespolenia kości trwa 3 tygodnie.
"HOLOWANIE PROCESOWE" To normalna procedura przy wypadkach i wcale nie musi być śmiertelny.
W dodatku nie wiem czy będę musiała płacić za parking bo zaraz zacznie się trzecia doba a nic nie jest wyjaśnione Będziesz musiała płacić od momentu powiadomienia przez policję, że zakończono czynności procesowe i auto przekazują właścicielowi. Nie daj się nabrać na koszty parkowania od momentu zabezpieczenia pojazdu. Koszt holowania i przechowywania pojazdu do czasu zakończenia czynności procesowych należy do policji (musisz tylko mieć ich decyzję o zabezpieczeniu pojazdu i holowaniu -jeśli nie zostało to wydane właścicielowi samochodu, to jest to błąd proceduralny i stanowi podstawę, do złożenia skargi i zwrotu niektórych kosztów).
nadmierna prędkość, ale gdzie na takim zakręcie, na drugim biegu mowa o przekroczeniu... chyba, że miał na myśli dopuszczalne 20km/h. Nadmierna prędkość, a prędkość dopuszczalna, to dwa zupełnie różne pojęcia. W pierwszym przypadku mowa jest o prędkości pozwalającej panować nad pojazdem (na lodzie może to być poniżej 10km/h). W drugim zaś, mamy do czynienia z prędkością ustaloną odgórnie, regulowana znakami, bądź innymi przepisami ruchu drogowego, a mówiącą o maksymalnej prędości obowiązującej na danym odcinku drogi.
Koleżanka po jednej nocy wyszła ze szpitala. Okazało się, że miała trochę wody w kolanie i dostała 5 dni zwolnienia lekarskiego.
Koleżanka będzie mogła zgłosić szkodę osobową do ubezpieczyciela sprawcy (twojego) i otrzyma odszkodowanie z polisy OC. Niczym ci to nie grozi, bo punkty karne za spowodowanie kolizji już masz, samo zaś zarejestrowanie zdarzenia i zgłoszenie szkody przez drugiego uczestnika, powoduje że tracisz część posiadanych zniżek. Jeśli koleżankę boli kręgosłup szyjny (częsta przypadłość w tego typu zdarzeniach, to niech idzie do ortopedy- będzie miała szansę na większe odszkodowanie). Prócz tego poszkodowani mogą (nie muszą) żądać od sprawcy wypadku zrekompensowania poniesionych strat (w drodze procesowej, z powództwa cywilnego).
Mam nadzieję, że rozwiałem wątpliwości.
Mam nadzieję, że rozwiałem wątpliwości.
No raczej, fajno że jest osoba kompetentna w takich sprawach :)
Wszystkie wątpliwości rozwiałes! Dziekuje ogromnie za pomoc! : ))
Dam punkta gdy tylko wejde na kompa.
Dzieki za rady!
wybaczcie post pod postem
Mój tata zauważył jedną rzecz na miejscu zdarzenia...
na górze przy zjeździe zza zakrętu widnieją jakieś ślady jakby po oleju.
Ekipa z pierwszego wozu strażackiego osypała tylko to co wylało się mi i kolesiowi z drugiego auta (u mnie albo olej albo płyn chłodniczy, a u niego chyba olej), to co widniało przy naszych samochodach.
Wiadomo, że olej nie poleciał w górę, a mi nic wcześniej nie kapało. Strażacy z drugiego wozu weszli pod górę. Chwilę rozmawiali i zaczęli obficie posypywać jakieś mokre plamy na górze[???]. Mój tata podejrzewa, że wyżej mogła być plama oleju z poprzedniej kolizji (bo w tym miejscu zdarzają się dość często) i niewykluczone, że spowodowała poślizg, przez co wyniosło mnie trochę na przeciwny pas ruchu.
Tutaj zdjęcie po interwencji pierwszej straży... posypany kawałek drogi
11360
A tutaj później po rozmowie strażaków i policji... posypany dalszy obszar a do zakretu...
11361
11362
Co o tym myślicie? <moje oczywiście czarne punto>
Myślę, że nawet gdyby faktycznie tam było zafajdane olejem to prawdopodobieństwo żebyś udowodniła to komukolwiek jest niestety nikłe choć o tyle dobrze, że nie odebrałaś puki co mandatu czytaj nie przyznałaś się do winy.
To, że nie odebrałam mandatu jest w sumie dla mnie problemem, bo jest szansa, że jednak zakwalifikują to jako wypadek.
Myślisz, że nie warto o tym wspomnieć podczas wizyty w wydziale drogowym? To taka "chłodna kalkulacja" po odejściu tych wszystkich nerwów. Tak po prostu już się zastanwaiamy.
po zdjęciach to faktycznie wygląda jak by uślizgło auto
Najlepiej jakbyś się skontaktowała z jakimś radcą prawnym, bo faktycznie, posypane jest, można o wypadek obwiniać zarządcę drogi, ale to już dochodzenie swoich racji przed sądem.
Mój tata podejrzewa, że wyżej mogła być plama oleju z poprzedniej kolizji (bo w tym miejscu zdarzają się dość często) i niewykluczone, że spowodowała poślizg, przez co wyniosło mnie trochę na przeciwny pas ruchu.
Myślę, że nawet gdyby faktycznie tam było zafajdane olejem to prawdopodobieństwo żebyś udowodniła to komukolwiek jest niestety nikłe choć o tyle dobrze, że nie odebrałaś puki co mandatu czytaj nie przyznałaś się do winy.
Muszę Was zmartwić. Plama oleju na drodze nie stanowi przesłanki do wyłączenia winy. Kierowca musi być przygotowany na takie i inne niespodzianki (skradziona studzienka kanalizacyjna, leżąca na drodze kłoda, czy inne g...). Kierowca ma jechać z prędkością umożliwiającą panowanie nad pojazdem (to jest większy zakres) i jednocześnie z prędkością umożliwiającą podjęcie skutecznego manewru obronnego (zakres mniejszy). Tak więc gdyby sprawa trafiła do sądu, to wystąpienie owej plamy oleju jest, co najwyżej okolicznością łagodzącą, a nie uwalniającą od winy. Co prawda można próbować ustalić, czy zarządca drogi wiedział o tej plamie (wtedy miałby on obowiązek ją usunąć, lub oznakować), ale jak znam życie wykręcą się siankiem, stwierdzając, że to świeże, jak gorący chlebek.
Moja rada dla MoniX; zadzwoń do komendy, zapytaj o etap prowadzonego postępowania, wykaż się troską o pokrzywdzonych i wyraź chęć zakończenia sprawy mandatem. Takie rozwiązanie jest korzystne zarówno dla policjantów (odpadnie im masa roboty), jak i dla sprawcy (konto czyste, bez etykiety "karana"). Dodaję, że nawet wyrok w zawieszeniu, jest wyrokiem i niestety znajdzie odzwierciedlenie w ewidencji osób karanych (niektórzy pracodawcy sprawdzają, a wykonywanie niektórych zawodów wręcz wymaga niekaralności i choć jest to przestępstwo nieumyślne, to i tak liczy się "pierwsze wrażenie").
Moja rada dla MoniX; zadzwoń do komendy, zapytaj o etap prowadzonego postępowania, wykaż się troską o pokrzywdzonych i wyraź chęć zakończenia sprawy mandatem. Takie rozwiązanie jest korzystne zarówno dla policjantów (odpadnie im masa roboty), jak i dla sprawcy (konto czyste, bez etykiety "karana").
Tak zrobię. Mam tylko nadzieję, że nie będą mi kazali czekać 7 dni aż ustalą, że koleżanka ma się już dobrze.
W ciągu dwóch najbliższych dni pójdę na komendę (jak ustalę z rodzicami co zrobić z autem, które działa tylko wymaga blacharki, lakierowania, nowej chłodnicy... ale koszta... wiadomo) i dam tutaj znać jak się sprawa potoczy. Może komuś w podobnej sytuacji się przyda.
Jeszcze raz dzięki za rady! Jesteś nieoceniony!
Mam tylko nadzieję, że nie będą mi kazali czekać 7 dni aż ustalą, że koleżanka ma się już dobrze. Koleżanka sama może zadzwonić, że nic jej nie jest.
Daleko mi do krakania, ale zauważ, że koleżanka jechała z Tobą i skoro jest koleżanką, to raczej nie będzie jej zależeć, na tym by Ci włosów z głowy ubyło. Moim zadaniem problem może wyniknąć z dotychczas ignorowanej (albo niedocenianej) przez Ciebie strony. Jeśli kierowca tego drugiego auta trafił przypadkiem, lub nie, do lekarza (w szpitalach i przychodniach aż roi się od naganiaczy - to taki rodzaj sprzedajnego informatora, który podeśle dane poszkodowanego do... no właśnie takiego jak ja /specjalista odszkodowawczy/), to mogą Ci wykręcić niezły numer. Uraz kręgosłupa szyjnego zwykle daje objawy po upływie doby... więc wypada mieć nadzieję, że drugiego uczestnika nikt nie pokierował na właściwe tory.
U naszych zachodnich sąsiadów mają trochę inne standardy i tam naprawdę rzadko się zdarza, by na miejsce kolizji nie wezwano lekarza i co ważniejsze prawnika. Policja też ma "wbijane do łbów", że każdorazowo należy wpisać, czy uczestnicy doznali widocznych obrażeń ciała i czy zgłaszają jakiekolwiek dolegliwości. Dopiero po takim wpisie można bowiem spać w miarę spokojnie (też to nie jest regułą).
Trzeba jednak być dobrej myśli. I będąc na komendzie nie zawadzi zapytać (też oczywiście w trosce o jego zdrowie), czy poszkodowany z drugiego samochodu raczył zgłosić jakieś obrażenia.
Za radą hak64 poszłam na policję zapytać o przebieg. Wiadomość niezwykle optymistyczna, bo to może zająć "KILKA miesięcy". Zatem już stałam się kłębkiem nerwów. Nie ma możliwości wzięcia mandatu od tak, bo stwierdził, że coś takiego owszem - ale przy kolizji. Prowadzący sprawę niestety stwierdził, że skoro już tu jestem to należy mnie przesłuchać. Sypnęłam się o tym, że wspomaganie kilka razy szwankowało. Głupia, głupia, głupia ja. Przyznam, że wystraszyłam się tego oficjalnego składania zeznań, zaznaczania, że jeśli kłamię to i tak się dowiedzą, tych 3 lat za zeznania...
Powiedział mi, że póki co sprawa zakwalifikowana jest jako wypadek. Jeśli z koleżanką będzie w 100% ok to zmienią tryb postępowania i dostanę 500zł mandatu. Ale jeśli "coś im się nie będzie zgadzać" to niestety może wyniknąć problem.
Czy w tym kraju trzeba tylko kłamać... Rodzina niestety stwierdza, że jest ze mną coś nie tak skoro "przyznałam się" do usterki, która się zdarzała. Straszą mnie, że w związku z tym mój ubezpieczyciel stwierdzi, że skoro auto jest niesprawne to mają prawo żądać ode mnie środków na pokrycie naprawy tamtego samochodu... a miałam niewątpliwe szczęście przywalić w jakieś dosyć nowe Subaru....
Nie wiem na ile to prawda ale brzmi prawdopodobnie. Dodatkowa przeszkoda jest w tym, że w bagażniku mam kolumnę kierowniczą, która miała być na dniach wymieniona. Tym bardziej będzie wiadomo, że o tym wiedziałam.
Sama nie wiem co o tym myśleć, ale wiem że lepiej nie będzie.
Jeśli z koleżanką będzie w 100% ok to zmienią tryb postępowania Koleżanka, niech zwyczajnie zadwoni, że nie odniosła powżniejszych urazów i po sprawie. Może też być tak, że policja już dysponuje dokumentacją medyczną pokrzywdzonej i prowadzący sprawę powołał biegłego lekarza, celem ustalenia, "czy mając na względzie ową dokumentację pokrzywdzona doznała obrażeń skutkujących naruszeniem narządów ciała na okres poniżej, czy powyżej dni siedmiu". Jeśli biegły stwierdzi, że poniżej, to sprawa automatycznie spada do kategorii wykroczeń. W przypadku jednak, gdyby okazało się, że są to obrażenia powyżej 7 dni, to masz jeszcze szansę wykręcić się siankiem. Koleżanka ma prawo nie złożyć wniosku o ściganie i ukaranie sprawcy (brak wniosku o ściganie - brak przestępstwa), co spowoduje umorzenie postępowania. Wtedy pozostanie jedynie kolizja. Niestety nie będzie już mowy o mandacie, bo ten może być wystawiony do 2 tygodni od zdarzenia (opisałem to tu http://fiatklubpolska.pl/ruch-drogowy-bezpieczenstwo-ubezpieczenia-436/kolizja-21204/#post152416). Tak więc będzie sprawa w sądzie, tyle że o czyn z kodeksu wykroczeń, a nie kk.
Rodzina niestety stwierdza, że jest ze mną coś nie tak skoro "przyznałam się" do usterki, która się zdarzała. Straszą mnie, że w związku z tym mój ubezpieczyciel stwierdzi, że skoro auto jest niesprawne to mają prawo żądać ode mnie środków na pokrycie naprawy tamtego samochodu... a miałam niewątpliwe szczęście przywalić w jakieś dosyć nowe Subaru....
Głupie gadanie... W razie tego najgorszego scenariusza, piszesz oświadczenie, że byłaś wcześniej u mechanika, który stwierdził, że trzeba wymienić kolumnę kierownicy, którą nawet zdążyłaś kupić... następnego dnia miałaś jechać na wymianę tej części, ale już nie zdążyłaś...
Ubezpieczyciel musi to uwzględnić, bo nie ma przepisu, który by umożliwiał odmowę wypłaty świadczenia, albo wystąpienie regresowe, w przypadku, gdy auto miało ważne badania techniczne, było kierowane przez trzeźwego kierującego, posiadającego właściwe dla danej kategorii pojazdów uprawnienia do kierowania.
Napisz dziewczyno, co z samochodem! Nadal stoi zabezpieczony "procesowo" na parkingu? Jeśli tak, to czuję, że jeszcze będzie z tego smrodek. To jest "trup w szafie". Prowadzący być może zapomniał, że dysponuje Twoim autem i nie wie, że kosztami obciąża komendę (to się kłania "wzorowy" przepływ informacji pomiędzy wydziałami). Dyspozycję holowania wydaje zwykle policjant drogówki obsługujący zdarzenie, a prowadzący sprawę policjant pionu kryminalnego dostaje tylko papiery do obróbki. Jeśli (nie daj Bóg, a niestety to jest reguła) brakuje mu doświadczenia w prowadzeniu dochodzeń powypadkowych, to obudzi się z "ręką w nocniku" i przełożony zasugeruje mu pokrycie owych kosztów procesowych z własnej kieszeni, a wtedy bidulek będzie żałował, że nie posłuchał skruszonej sprawczyni, która chciała przyjąć mandacik.
Ubezpieczyciel musi to uwzględnić, bo nie ma przepisu, który by umożliwiał odmowę wypłaty świadczenia, albo wystąpienie regresowe, w przypadku, gdy auto miało ważne badania techniczne, było kierowane przez trzeźwego kierującego, posiadającego właściwe dla danej kategorii pojazdów uprawnienia do kierowania.
Ufff... bo tego się chyba najbardziej obawiałam.
Napisz dziewczyno, co z samochodem! Nadal stoi zabezpieczony "procesowo" na parkingu? Jeśli tak, to czuję, że jeszcze będzie z tego smrodek.
Tak, dalej stoi procesowo. Policjant powiedział, że to normalna procedura i będzie tam stał do czasu zakończenia ekspertyzy, która może "trochę" zająć. Nie określił ile dokładnie. Aczkolwiek potwierdzenia zabrania samochodu, o którym pisałeś wcześniej również nie dostałam.
a wtedy bidulek będzie żałował, że nie posłuchał skruszonej sprawczyni, która chciała przyjąć mandacik.
W takiej sytuacji i tak by ode mnie nie wziął mandatu jeśli sprawa już jest na takim etapie. Tak sądze
Niestety okazało się, że kwestia której nie brałam pod uwagę zaboli mnie najmocniej. Koleżanka po debacie z rodzicami postanowiła jednak nie oszczędzić mi problemów i wzięła sobie dodatkowe zwolnienie lekarskie z powodu bólu nogi. CO najgorsze, nie miała zapiętych pasów o czym się dopiero dowiedziałam. Zatem odpowiem za to, że mimo, że jest dorosłą osobą NA MOJE ŻYCZENIE nie potrafiła zapiąć cholernego pasa. Myślałam, że do tego nie dojdzie a jednak będę musiała zapinać dorosłych ludzi samodzielnie albo kupić cztery foteliki dla dzieci. Beknę za jej głupotę.
Ponadto okazało się, że jej dentysta za skorygowania zębów (jeden postanowił, że wyrwie) zaśpiewał około 8 tysięcy. Postanowiła więc, że złoży wniosek o odszkodowanie.... czeka mnie więc sprawa w sądzie...
Po prostu nie wiem jak ogarne kase.........................
Mam świadka, drugiego uczestnika, na to że KAZAŁAM zapiąć wszystkim pasy bo mówię tak zawsze, rutynowo. To, że mnie nie posłuchała boli najbardziej. Czy w takiej sytuacji jeśli powiem, że nie miała pasów to czy dodatkowo się obciążę czy będzie to jakąś podstawą do obniżenia wypłaconego odszkodowania? Czy w ogóle to ja będę musiała jej wypłacić te środki czy ona pisze do swojego ubezpieczyciela i on to wypłaca ze składek? Sama nie wiem...
Przepraszam, że tak truję ale im więcej wiem, tym chyba jednak lepiej śpię, wbrew regule.
Koleżanka po debacie z rodzicami postanowiła jednak nie oszczędzić mi problemów i wzięła sobie dodatkowe zwolnienie lekarskie z powodu bólu nogi
To nie będzie Twój problem, a ubezpieczyciela. Już pisałem, że to na nim ciąży obowiązek zrekompensowania szkody (o ile kierowca trzeźwy, z uprawnieniami, a auto z ważnym ubezpieczeniem). Odszkodowania dochodzi się od ubezpieczyciela!!! Jeśli jednak nie jest koleżanką, to może wystąpić także z powództwem cywilnym przeciwko sprawcy. Mając jednak na względzie to
Mam świadka, drugiego uczestnika, na to że KAZAŁAM zapiąć wszystkim pasy bo mówię tak zawsze, rutynowo. taką sprawę przegra, gdyż fakt niezapięcia pasów nie pozostaje bez wpływu na rodzaj i rozległość obrażeń.
jeśli powiem, że nie miała pasów to czy dodatkowo się obciążę czy będzie to jakąś podstawą do obniżenia wypłaconego odszkodowania Tak. Ubezpieczyciel ma prawo okroić odszkodowanie o tzw % przyczynienia. Zwykle za niezapięte pasy tną 40%, ale to już problem koleżanki. Na wypadek, gdyby prowadzący sprawę chciał Cię ponownie przesłuchać (istnieje taka możliwość), to nie kłap ozorem na lewo i prawo, tylko powiedz dokładnie treść drugiego cytatu "mam świadka...", po czym stwierdzasz, że nie wiedziałaś, że koleżanka ich nie zapieła, bo w trakcie jazdy musisz patrzeć na drogę, a nie sprzączki pasów pasażerów.
Przede wszystkim nie bój się tego odszkodowania. Twoje auto jest objęte ochroną ubezpieczeniową i nie płacisz z własnej kieszeni. Robi to ubezpieczyciel (dlaczego ja się muszę powtarzać?) !!! Logicznie rzecz ujmując. Komu będzie zależeć na procesowaniu się z kierowcą (na rozprawę czeka się od roku w zwyż), kiedy wystarczy zgłosić szkodę osobową do ubezpieczyciela i uzyskać zdecydowanie większe odszkodowanie w 2-3 miesiące?
Czy w ogóle to ja będę musiała jej wypłacić te środki czy ona pisze do swojego ubezpieczyciela i on to wypłaca ze składek? To już chyba wyjaśniłem. Ona zwraca się do Twojego ubezpieczyciela (tego od samochodu).
MoniX. Jakiego koloru masz włosy?;-)
MoniX. Jakiego koloru masz włosy?
hehe no wiesz co Ty? :P Ale jakby co blondyneczki są bardzo ładne ;) :P Dziewczyna się stresuje trudno tu o logiczne myślenie jak sprawa dotyka Ciebie samego.. ;)
MoniX. Nie miej mi za złe tego pytania, o kolor włosów. Ja najzwyczajniej nie mam doświadczeń z osobami tak nieobytymi w temacie. Wydaje mi się, że w poprzednich postach wyjaśniłem już wszystkie wątpliwości, a tu okazuje się, że niestety tak nie jest. Zwykle mam do czynienia z osobami, którym wystarczy wskazać przepisy prawa, na które mają się powołać, a tu widzę, że trzeba zacząć od podstaw. Zauważyłem, że robisz jeszcze jeden dość istotny błąd. Z Twojej relacji wynika, że lubisz gadać, a to Ci z pewnością nie pomoże w trakcie prowadzenia sprawy. Wygadałaś, się, że wiedziałaś o niesprawności auta, o niezapiętych pasach pasażerki i Bóg raczy wiedzieć, o czym jeszcze. Daj sobie spokój z własnymi przemyśleniami i odpowiadaj wyłącznie na pytania prowadzącego sprawę policjanta. Robiłem w tym fachu 18 lat i nie zdarzyło mi się pytać, czy auto czasem wcześniej było niesprawne. Takie pytania zadaje się po uzyskaniu opini biegłego, który stwierdzi, że pojazd wcześniej, przed zdarzeniem, (miał niesprawny układ hamulcowy, kierowniczy, lub też uszkodzona od środka szyba przednia, wskazuje na to, że kierowca nie miał zapiętych pasów). Zasada jest taka, że mówi się tylko, to co konieczne, o co mnie pytają, bo jeśli raz powiesz za dużo, to trudno się z tego wycofać. Gdyby działo się coś nie po Twojej myśli, to dzwoń, lub napisz.
MoniX. Nie miej mi za złe tego pytania, o kolor włosów.
Absolutnie nie mam Ci tego za złe :D blondynką też nie jestem. A przyznaję, w temacie jestem kompletnym laikiem bo nigdy nie byłam w podobnej sytuacji i nic tylko zdaniem rodziców niknę w oczach w wyniku całej sytuacji.
Już wszystko jest dla mnie jasne
Wygadałaś, się, że wiedziałaś [...] o niezapiętych pasach pasażerki
tego nie powiedziałam. Zostawiłam sobie furtkę mówiąc "nie wiem". Na razie po prostu przeczekam aż dadzą mi znać jak wygląda sprawa. Będę się musiała już trzymać tego co zeznałam. Zobaczymy jak to się potoczy.
W każdym razie dzięki wielkie za wyjaśnienie!
Czemu nie ma możliwości edycji posta?
Niestety okazało się, że umowa OC mojej mamy nie ma NNW a mama nieświadomie do końca roku zatwierdziła, że samochodem nie będzie jeździła osoba poniżej 25 lat... zatem czekają mnie kolosalne kary.
Czemu nie ma możliwości edycji posta?
Niestety okazało się, że umowa OC mojej mamy nie ma NNW a mama nieświadomie do końca roku zatwierdziła, że samochodem nie będzie jeździła osoba poniżej 25 lat... zatem czekają mnie kolosalne kary.
Nic ci nie zrobia za wiek <25 roku. Spowodowalem kolizje jako 20 latek autem rodzicow a podczas ubezpieczania mnie nie podali jako kierowcy <25 lat, a odszkodowanie przyszlo - zarowno ac jak i oc dla poszkodowanego.
Nic ci nie zrobia za wiek <25 roku. Spowodowalem kolizje jako 20 latek autem rodzicow a podczas ubezpieczania mnie nie podali jako kierowcy <25 lat, a odszkodowanie przyszlo - zarowno ac jak i oc dla poszkodowanego.
Wiesz jak podtrzymać na duchu! Kolega jeszcze mi dodał, że w takiej sytuacji TU może zgodzić się na dopłatę do ubezpieczenia i wtedy też mogę uniknąć tych ogromnych kosztów. Zobaczymy. Póki co siedzę jak na szpilkach.
Nic Ci nie zrobią. TU nie może żądać dopłaty do już zawartej umowy ubezpieczenia z powodu zaistniałej szkody. Co najwyżej mogą podnieść wysokość składki OC podczas zawierania nowej umowy na kolejny rok.
CO najgorsze, nie miała zapiętych pasów o czym się dopiero dowiedziałam. Zatem odpowiem za to, że mimo, że jest dorosłą osobą NA MOJE ŻYCZENIE nie potrafiła zapiąć cholernego pasa. Myślałam, że do tego nie dojdzie a jednak będę musiała zapinać dorosłych ludzi samodzielnie albo kupić cztery foteliki dla dzieci. Beknę za jej głupotę.
Ponadto okazało się, że jej dentysta za skorygowania zębów (jeden postanowił, że wyrwie) zaśpiewał około 8 tysięcy. Postanowiła więc, że złoży wniosek o odszkodowanie.... czeka mnie więc sprawa w sądzie...
Po prostu nie wiem jak ogarne kase.........................
Mam świadka, drugiego uczestnika, na to że KAZAŁAM zapiąć wszystkim pasy bo mówię tak zawsze, rutynowo. To, że mnie nie posłuchała boli najbardziej. Czy w takiej sytuacji jeśli powiem, że nie miała pasów to czy dodatkowo się obciążę czy będzie to jakąś podstawą do obniżenia wypłaconego odszkodowania? Czy w ogóle to ja będę musiała jej wypłacić te środki czy ona pisze do swojego ubezpieczyciela i on to wypłaca ze składek? Sama nie wiem...
dzisiaj natrafiłem na ciekawy artykuł w tej kwestii:
80 procent mniej odszkodowania za niezapięte pasy. Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że pasażer, który nie zapiął pasów, nie powinien otrzymać pełnego odszkodowania ze względu na przyczynienie się do skutków wypadku. Sprawa dotyczyła 13-letniego chłopca, który doznał 15% uszczerbku na zdrowiu na skutek wypadku samochodowego spowodowanego przez swojego brata. Compensa, ubezpieczyciel kierowcy, wycenił obrażenia na 18 tys. zł i przyznał 12,6 tys. zł odszkodowania ze względu na przyczynienie poprzez niezapięcie pasów. Rodzice oświadczyli, że pasy były zapięte, i złożyli pozew do sądu z roszczeniem o odszkodowanie w wysokości 80 tys. zł. Sąd kwotę ograniczył do 50 tys. zł i nakazał ubezpieczycielowi wypłacić 20% tej sumy. Opierając się na opinii biegłych, SO uznał, że chłopiec nie miał pasów bezpieczeństwa, przez co przyczynił się w 30%, a jego matka, która siedziała obok, ponosi odpowiedzialność w 50%. Sędzia Krystyna Gromek argumentowała, że niezapinanie pasów jest plagą i nie wolno temu pobłażać. Za naganny uznała fakt, że matka pozwoliła synowi jechać bez pasów, przez co w dużym stopniu z jej winy chłopiec ponosi skutki wypadku. Za: Gazeta Wyborcza, nr 221 „Bez pasów niższe odszkodowanie”
80 procent mniej odszkodowania za niezapięte pasy. Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że pasażer, który nie zapiął pasów, nie powinien otrzymać pełnego odszkodowania ze względu na przyczynienie się do skutków wypadku. Sprawa dotyczyła 13-letniego chłopca, który doznał 15% uszczerbku na zdrowiu na skutek wypadku samochodowego spowodowanego przez swojego brata. Compensa, ubezpieczyciel kierowcy, wycenił obrażenia na 18 tys. zł i przyznał 12,6 tys. zł odszkodowania ze względu na przyczynienie poprzez niezapięcie pasów. Rodzice oświadczyli, że pasy były zapięte, i złożyli pozew do sądu z roszczeniem o odszkodowanie w wysokości 80 tys. zł. Sąd kwotę ograniczył do 50 tys. zł i nakazał ubezpieczycielowi wypłacić 20% tej sumy. Opierając się na opinii biegłych, SO uznał, że chłopiec nie miał pasów bezpieczeństwa, przez co przyczynił się w 30%, a jego matka, która siedziała obok, ponosi odpowiedzialność w 50%. Sędzia Krystyna Gromek argumentowała, że niezapinanie pasów jest plagą i nie wolno temu pobłażać. Za naganny uznała fakt, że matka pozwoliła synowi jechać bez pasów, przez co w dużym stopniu z jej winy chłopiec ponosi skutki wypadku. Za: Gazeta Wyborcza, nr 221 „Bez pasów niższe odszkodowanie”
Powinni złożyć apelację. Po pierwsze dziecku do lat 14, w myśl prawa nie można przypisać winy (tym samym nie powinno być mowy o przyczynieniu). Po drugie przyczynienie mamusi (50%) także jest dyskusyjne, bo to nie ona doznała obrażeń, a dziecko, nie jej utrata zdrowia ma zostać zrekompensowana, a dziecka, wreszcie nie można dziecku ograniczyć odszkodowania za skutki wypadku, skoro winę przypisuje się osobie trzeciej (matka). Ci ludzie wzięli po prostu nieodpowiedniego prawnika. Niestety większość prawników zajmuje się sprawami majątkowymi, rodzinnymi, skarbowymi, spółek handlowych i nawet jeśli są rewelacyjnie dobrzy w tych klimatach, to niekoniecznie znają się na dochodzeniu roszczeń odszkodowawczych za wypadki. Tu mamy tego przykład.
hak64, to Cię interesowało, więc dodam, że od 5 do dnia jutrzejszego auto jest zabezpieczone procesowo (24 dni...).
Dopiero jutro dowiem się czy sprawa zakończy się mandatem czy nieszczęsną rozprawą...
Raczej o mandacie nie może być już mowy. Policjant może go wystawić do 14 dni od ujawnienia zdarzenia (wyjątek stanowi zdarzenie, którego policjant był naocznym świadkiem, bądź zdarzenie zostało zarejestrowane, wtedy mamy termin 30 dniowy). Wypada tylko mieć nadzieję, że czyn zakwalifikują jako wykroczenie (kolizja), a nie przestępstwo (wypadek).
Po bardzo długim czasie dostałam wezwanie na komendę.
Okazało się, że uznali mi to wykroczenie z paragrafu 1, art. 86 KW. Dostałam pouczenie, 6pkt i 500zł mandatu. Pan prowadzący spytał czy chcę dobrowolnie poddać się karze na co przystałam, zatem poszła prośba do sądu i w ciągu 30 dni powinnam dostać albo mandat albo wezwaniu do sądu. Zapewniono mnie jednak, że sąd w większości przypadków się przychyla do mandatu "na miejscu".
Powiedziano mi, że przyczyną było niedostosowanie prędkości i że komputer nic nie wykazał o żadnych problemach ze wspomaganiem (jestem w szoku, ale dobrze się stało)
Sprawę w zasadzie z policją mam zamkniętą.
Pozostaje kwestia ubezpieczyciela.
Pan z WARTY powiedział, że jak dostanę "ukaranie" to mam się odezwać. Na policji powiedzieli, że nie widzą sensu abym się do nich zgłaszała, bo to oni występują do jednostki z prośbą o wydanie takich dokumentów. Więc nie wiem już, co im da, że się zgłoszę.
Dowiedziałam się, że straty (drugi samochód) to około 28 tysięcy złotych. Pan z UT powiedział, że jest prawdopodobieństwo tego, iż nadadzą mi regres. Choć nie rozumiem dlaczego bo nie spełniam przesłanek - nie byłam po spożyciu alkoholu, narkotyków, nie zbiegłam z miejsca, nie było to działanie umyślne...
Przyczyną może być brak zaznaczonej klauzuli o użytkowaniu mojego auta przez osobę posiadającą prawo jazdy krócej niż 2 lata i młodszą niż 25 lat (wówczas nie spełniałam tych warunków). W umowie OC nie znalazłam żadnych informacji o regresie.
Kolega powiedział mi, że UT ma prawo wystąpić w drodze postępowania cywilnego o wypłatę tych 28 tysięcy. Czy jest to możliwe i często się zdarza?
Pozdrawiam!
Niew wiem jak do tej pory byly skladane zeznania itd. Ale chyba wystarczy ze wlasciciel potwierdzi iz okazjonalnie dostalas klucze - i po sprawie. Ja sam majac 21 lat spowodowalem kolizje autem mamy i nie bylo problemow z odszkodowaniem - zarowno z oc jak i ac (tyle ze w pzu)
Okazało się, że uznali mi to wykroczenie z paragrafu 1, art. 86 KW. Dostałam pouczenie, 6pkt i 500zł mandatu. Pan prowadzący spytał czy chcę dobrowolnie poddać się karze na co przystałam, zatem poszła prośba do sądu i w ciągu 30 dni powinnam dostać albo mandat albo wezwaniu do sądu. Zapewniono mnie jednak, że sąd w większości przypadków się przychyla do mandatu "na miejscu".
Powiedziano mi, że przyczyną było niedostosowanie prędkości i że komputer nic nie wykazał o żadnych problemach ze wspomaganiem (jestem w szoku, ale dobrze się stało) Dziewczyno, nie jest możliwe, byś dostała mandat, punkty i jednocześnie sprawę skierowano do rozpatrzenia przez sąd (chyba że chodzi o dwa, różne czyny). Rozumiem zatem, że w rozmowie z policjantem prowadzącym sprawę usłyszałaś, że za spowodowanie kolizji należy Ci się 6 punkcików i grzywna (nie mandat, bo ten można wystawić tylko do 1 miesiąca od zdarzenia). Po czym policjant uznał pewnie że 500 zł będzie adekwatną do czynu "nagrodą" (jest to sugerowana kwota i sąd nie musi się tego sztywno trzymać). Po rozpatrzeniu wniosku o ukaranie (z klauzulą dobrowolnego poddania sie karze - przepis zwykle stosowany w postępowaniach karnych art. 335 kpk), sąd nie przyśle Ci mandatu, tylko nakaz zapłaty orzeczonej kwoty. Może też zaprosić Cię na rozprawę wysyłając wezwanie, lub zawiadomienie. W kwestii sprawności Twojego samochodu, to pewnie powołali biegłego, który miał ustalić, czy ewentualna awaria układu wspomagania pojazdu uczestniczącego w kolizji, mogła mieć wpływ na zaistnienie zdarzenia. Komputer raczej nie wykaże takiej usterki, gdyż rejestruje on parametry pracy silnika, a nie układu kierowniczego. Tym sposobem Twoja wzmianka (na miejscu zdarzenia) o awarii wspomagania spowodowała zaangażowanie specjalisty, którego honorarium pewnie będziesz musiała zapłacić (będzie wliczone w koszty sądowe, którymi zwykle obciąża się obwinionego). Pozostaje kwestia rzekomego regresu. Nie jest możliwe, by ubezpieczyciel mógł skorzystać z tego prawa. Co najwyżej rażąco podniosą wysokość kolejnej składki OC. W umowach z ubezpieczycielem można znaleźć wprawdzie różne dziwne klauzule wyłączające odpowiedzialność ubezpieczyciela, jednak zwykle nie mają one umocowania prawnego (to tylko pobożne życzenia autora takiej umowy).
andrzejmc
17-02-2014, 13:51
W kwestii sprawności Twojego samochodu, to pewnie powołali biegłego, który miał ustalić, czy ewentualna awaria układu wspomagania pojazdu uczestniczącego w kolizji, mogła mieć wpływ na zaistnienie zdarzenia. Komputer raczej nie wykaże takiej usterki, gdyż rejestruje on parametry pracy silnika, a nie układu kierowniczego.
W Punto II jest możliwość diagnostyki i odczytu kodów błędów (także tych zapisanych) układu kierowniczego.
Hak, rozumiem jak to wygląda, ale tylko przekazałam co mi powiedzieli. Nie wiem jak to wygląda z perspektywy prawnej.
Pożyjemy, zobaczymy.
Powiedziano mi, że 500zł to jest ta kwota przewidziana przez kodeks wykroczeń. Rozumiem, że nie musi być dokładnie taka. Jak dostanę polecony to dam znać i zobaczymy jak to wygląda w praktyce.
Na razie najbardziej chodziło mi o kwestię tego regresu czy postępowania cywilnego. Nawet jeśli doliczą jakieś koszta sądowe, to nie będzie to w tysiącach.
W Punto II jest możliwość diagnostyki i odczytu kodów błędów (także tych zapisanych) układu kierowniczego. To coś nowego. Nie wiedziałem. Ładnych parę lat minęło odkąd przestałem się zajmować rzeczoznawstwem (motoryzacja od strony odszkodowań okazała się bardziej dochodowa). Dzięki za uświadomienie. Tak czy siak, rzeczoznawca nie stanął na wysokości zadania, bo powinien sprawdzić działanie wspomagania na włączonym silniku. Słyszałem, że wspomaganie w Punto II ma właśnie tę przypadłość, że mu się zdarza nie działać w skrajnych położeniach kierownicy.
Pan z WARTY powiedział, że jak dostanę "ukaranie" to mam się odezwać. Na policji powiedzieli, że nie widzą sensu abym się do nich zgłaszała, bo to oni występują do jednostki z prośbą o wydanie takich dokumentów. Więc nie wiem już, co im da, że się zgłoszę. Włos się jerzy na głowie!!! Wszystko wskazuje na to, że poszkodowany jeszcze nie dostał kasy za szkodę, bo ubezpieczyciel czeka na wyrok sądu. To jeden z głównych przekrętów ubezpieczycieli. Doskonale wiedzą, że w danym zdarzeniu nie może być mowy o innym sprawcy, a mimo to nie wypłacają szkody, bo nie ma urzędowego papierka. Miałem taki przypadek, gdzie sprawcą wypadku był obywatel Czech, który przez 3 lata skutecznie unikał wizyt w sądzie (nie stawiał się na wezwania, a niestety nasze prawo nie przewiduje możliwości doprowadzenia obcokrajowca przed oblicze naszej Temidy). Dopiero za pośrednictwem czeskiego przedstawicielstwa Votum udało się uzyskać oświadczenie kierowcy o winie i poszkodowani mogli otrzymać odszkodownie.
andrzejmc
17-02-2014, 15:32
Tą przypadłość oprócz Punto II ma także Nissan Micra i Citroen C3.
Ogólnie trzeba uważać na samochody ze wspomaganiem elektrycznym.
13147
Zakładka Delphi Electric Steering
asykom15
05-12-2014, 21:01
hak64 -a ty policjant ,widzę obkuty jesteś w tych sprawach :):):)
hak64 -a ty policjant ,widzę obkuty jesteś w tych sprawach
Nigdzie tego nie ukrywałem, ale teraz już emeryt!
Powered by vBulletin™ Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.