wojtero
06-12-2012, 01:29
Witam,
od roku jestem szczęśliwym posiadaczem mojego małego czerwonego "ferrari":)
niestety dzisiaj fiacina mnie zawiodła. Wybrałem się na zakupy wszystko ok, odpalił jak zawsze. Wieczorem chciałem odwieźć kumpla na PKP i niestety klops. Fiat zdechł!
Objawy:
- podgrzewa normalnie aczkolwiek słychać takie dziwne "bzyczenie" pod maską na wysokości podszybia
- cyknięcie zapłonu jest ale nic się nie dzieje nawet nie próbuje kręcić.
Aku jest z zeszłego roku, sterownik świec żarowych wymieniony w wakacje. Nie wyskakuje żaden błąd, po prostu zero reakcji silnika po przekręceniu kluczyka.
Do mechaniki mam dwie lewe ręce niestety;/ więc prosiłbym o dość łopatologicznie tłumaczona poradę:)
pozdrawiam
od roku jestem szczęśliwym posiadaczem mojego małego czerwonego "ferrari":)
niestety dzisiaj fiacina mnie zawiodła. Wybrałem się na zakupy wszystko ok, odpalił jak zawsze. Wieczorem chciałem odwieźć kumpla na PKP i niestety klops. Fiat zdechł!
Objawy:
- podgrzewa normalnie aczkolwiek słychać takie dziwne "bzyczenie" pod maską na wysokości podszybia
- cyknięcie zapłonu jest ale nic się nie dzieje nawet nie próbuje kręcić.
Aku jest z zeszłego roku, sterownik świec żarowych wymieniony w wakacje. Nie wyskakuje żaden błąd, po prostu zero reakcji silnika po przekręceniu kluczyka.
Do mechaniki mam dwie lewe ręce niestety;/ więc prosiłbym o dość łopatologicznie tłumaczona poradę:)
pozdrawiam