Zobacz pełną wersję : Zgłaszanie szkody on-line
krzysztof2345
29-11-2012, 02:01
Witam,
Mam może dość głupie pytanie. Próbuję zgłosić on-line szkodę OC z Alianzu. W rubryce "pojazd sprawcy ubezpieczonego w Alianz" wpisuję wszelkie dane. Następnie uszkodzenie pojazdu sprawcy wpisuję dane. Później jednak mam znowu "dane pojazdu". I tu się pojawia problem. Mianowicie jak chcę przepisać dane z zakładki "pojazd sprawcy ubezpieczonego w Alianz" wyskakuje mi błąd, iż pojazd o takim numerze rejestracyjnym jest już wprowadzony. Nie rozumiem tego. Przecież o swoim samochodzie oraz o sobie podałem już wcześniej wszystkie informacje. Logiczne jest zatem, iż należy tutaj podawać dane sprawcy lub innych uczestników zdarzenia. Jeżeli nie mogę podać nr rejestracyjnego pojazdu sprawcy, to czyj mam podać ? Innych uczestników nie było, a nic się usunąć nie da. A to wszystko są jeszcze pola obowiązkowe. Poza tym poniżej jest prośba o podanie danych uczestnika zdarzenia. Domyślam się, iż chodzi o dane sprawcy, bo wcześniej ich nigdzie nie pisałem. Jednak jaki nr rejestracyjny mam wpisać w zakładce "dane pojazdu" ? Wszelkie wyrażenie "jak powyżej" albo "identyczny" system mi odrzuca. Z góry dziękuję za odpowiedź.
Wydaje mi się że swoje, ale dla pewności zadzwoń na infolinię i tam zostanie Ci wszystko wytłumaczone.
Wysyłane z mojego GT-I9100 za pomocą Tapatalk 2, przy użyciu Swype
Zadzwoń do alianz to się dowiesz ;)
krzysztof2345
29-11-2012, 17:55
Chyba mi przeglądarka coś szwankuje albo coś wczoraj nie tak napisałem. Dzisiaj już tej trzeciej pozycji "dane pojazdu" nie było. Zamiast tego był rysunek na którym trzeba było znaczyć uszkodzenie w pojeździe sprawcy i wszystko bez problemu zaznaczyłem. Nie wiem tylko po co oni żądają w przybliżeniu oszacowania szkody ? Skąd ja mam to wiedzieć. Od tego jest ASO. Napisałem, że coś około 1500zł. Jakbyście mogli ocenić, czy nie jest to kwota zawyżona. Od razu informuję, iż to białe to nie jest bród. Tylko ślady lakieru z pojazdu sprawczyni.
582958305831
Sam sobie zaniżyłeś szkodę! Zderzak będzie tyle kosztował, dolicz do tego malowanie, demontaż i montaż, oraz połamane zaczepy. Możliwe, że to nie wszystko, bo resztę ujawnisz po zdjęciu zderzaka i wykładziny bagażnika. Dobrze zauważyłeś, że od wyceny jest ASO, należało więc zadzwonić i zapytać ile kosztuje wymiana zderzaka z malowaniem. W sumie jeszcze nic straconego, ale teraz trzeba Ubezpieczycielowi wysłać kalkulację kosztów naprawy (z ASO).
krzysztof2345
29-11-2012, 20:16
Sam sobie zaniżyłeś szkodę!
Jeszcze nic poważnego się nie stało. Tylko podałem przybliżoną wartość, ale zaznaczyłem, iż nie jestem w stanie tego dokładnie oszacować. Rzeczoznawcy też jeszcze u mnie nie było.
wyceny jest ASO, należało więc zadzwonić i zapytać ile kosztuje wymiana zderzaka z malowaniem.
Powiedzieli, że dokładnie nie wiedzą ile to wyjdzie. Na pewno jest zderzak do lakierowania. Poza tym jak jeszcze coś wyjdzie podczas wymiany, to kolejny wzrost kosztów. W związku z czym najlepiej, żebym im podpisał stosowane upoważnienie i oni sami się będą z ubezpieczycielem rozliczać. W razie potrzeby również mogą wezwać rzeczoznawcę na dodatkowe oględziny. No i na tę opcję bezgotówkową będę się decydował.
Myślę, że w granicach 2500 zł.
W kwestii rzeczoznawcy współpracującego z ubezpieczycielem, to nie zawsze musi on przyjeżdżać na oględziny. Dopuszczalne jest szacowanie szkody na podstawie zdjęć nadesłanych przez poszkodowanego (tylko przy szkodach do 5 tyś zł)
krzysztof2345
30-11-2012, 19:16
Dopuszczalne jest szacowanie szkody na podstawie zdjęć nadesłanych przez poszkodowanego
To też zależy jakie się zdjęcia wyśle. Przy zgłoszeniu była opcja, iż mogę dołączyć zdjęcia, ale takie na których widoczna jest cała sylwetka samochodu oraz numery rejestracyjne. Ja im wysyłałem trójkę z tych, które są w poście 4. I chyba dlatego dostałem dzisiaj telefon od rzeczoznawcy, że chce obejrzeć Stilo w poniedziałek.
To chyba normalne, że żądają zdjęć, które identyfikują samochód (nietrudno zrobić fotki zderzaka leżącego na szrocie i zgłosić szkodę). Zdjęcia muszą przedstawiać cały samochód (kilka ujęć z różnych stron), pole numerowe i tabliczkę znamionową, oraz szczegóły uszkodzeń.
krzysztof2345
05-12-2012, 22:46
Rzeczoznawca wycenił na niecałe 2000zł. Z tym, że za rgd jest policzone 60zł. W rzeczywistości rgd jest droższa.
Dzisiaj sam byłem zmuszony zgłaszać szkodę. Wczoraj w drodze do pracy pewien kierowca raczył mi nie ustąpić i przetarł cały prawy bok mojej Marei (od przednich drzwi, aż po tylny zderzak). Na szczęście blach nie uszkodził, z wyjątkiem tylnych drzwi, gdzie widać delikatne zagięcie. Ubezpieczyciel pewnie wypłaci szkodę, ale możliwe, że ściągnie to ze sprawcy (regres), bo facet kupił samochód w marcu i do tej pory go nie przerejestrował, "bo ma ważne ubezpieczenie". Gościu był nieco zdziwiony, gdy mu powiedziałem, że jeśli poprzedni właściciel auto wyrejestrował, to czeka go niemiła niespodzianka ze strony UFG, które upomni się o należne 2300 zł (kara za brak OC), a ponadto Ergo Hestia także poprosi go o zwrot wypłaconego mi odszkodowania. Dodam jeszcze, że badanie techniczne Lanosa sprawcy skończyło się w marcu 2011... Czekam z utęsknieniem na rzeczoznawcę:food:
O to gość popłynął.. Co za burak ;)
Ilu takich po dodaj jeździ
Wysyłane z mojego GT-I9100 za pomocą Tapatalk 2, przy użyciu Swype
Rzeczoznawca, zakwalifikował auto na szkodę całkowitą (koszt naprawy wg. programu Audatex wynosi 3600 zł, tyle samo co Marea w tym roczniku) i to mnie satysfakcjonuje (o ile nie okroją kosztów naprawy), bo program, programem ale pieniędzy to oni nie lubią rozdawać.
krzysztof2345
10-12-2012, 23:15
to mnie satysfakcjonuje
Dlaczego ?
Na szkodzie całkowitej to się dobrze nie wychodzi kolego hak64 :roll:
Wbrew pozorom, nie macie racji. Szkoda całkowita polega na tym, że ubezpieczyciel wypłaca różnicę pomiędzy wartością samochodu przed wypadkiem, a wartością wraku. Wyliczenie wartość samochodu przed wypadkiem robi się na podstawie średnich notowań z giełd, czy komisów, jednak wystarczy udokumentować poniesione nakłady, by podwyższyć wartość tej wyceny. W moim przypadku wartość samochodu przed 3600 zł + faktura za części silnika (głowica, zawory, nowy rozrząd, cewki, wtryski itp) w sumie 2200 zł i o taką kwotę powinna wzrosnąć wartość auta przed. Remont był robiony 2 miesiące temu, więc nie mogą naliczyć zużycia. Mogę się jeszcze pokusić o załatwienie faktury za robociznę, ale to już trochę przegięcie. Niedawno pomagałem koledze w uzyskaniu odszkodowania za Astrę z 98 roku, gdzie rzeczoznawca przyjął wartość auta niecałe 4 tyś, a ubezpieczyciel po moich pertraktacjach wypłacił 7200 zł. Ja jednak nie chcę kasować świeżo wyremontowanego auta, dlatego będę auto robił i mam zamiar wydoić ubezpieczyciela do pełnej wartości wozu z przed zdarzenia.
krzysztof2345
11-12-2012, 20:59
Ja jednak nie chcę kasować świeżo wyremontowanego auta, dlatego będę auto robił i mam zamiar wydoić ubezpieczyciela do pełnej wartości wozu z przed zdarzenia.
No i co z tego, jeżeli samochodu i tak nie będziesz miał naprawionego. Ja tam szkody całkowitej mieć nie chcę.
A kto powiedział, że nie będę miał naprawionego? Mam do pomalowania 4 elementy (dwoje drzwi, tylny błotnik i jedno naroże zderzaka), na zderzaku jest zaledwie ślad wtarcia niebieskiego lakieru i wystarczy to tylko spolerować. Rozmawiałem z lakiernikiem i wyszło, że pomalowanie trzech elementów będzie mnie kosztować 1000 zł (reszta zostaje u mnie w kieszeni). Gdybym zainwestował całą kwotę przyznaną na naprawę, to miałbym pomalowane całe auto.
Wbrew pozorom, nie macie racji. Szkoda całkowita polega na tym, że ubezpieczyciel wypłaca różnicę pomiędzy wartością samochodu przed wypadkiem, a wartością wraku.
Tyle, że każde z tych kwot jest dobierane z "zyskiem" dla ubezpieczyciela. Nie wiem jak może faktura za naprawę podwyższać wartość auta. Tak patrząc trzeba by kalkulować kwotę uszkodzonego auta + części. Jakiś absurd byśmy mieli. Co innego gdy mówimy o wyposażeniu dodatkowym auta.
Znowu się mylisz. Przeczytaj mój tekst "Fryzjerskie metody ubezpieczycieli" tam już trochę napisałem. Chodzi o to, że ubezpieczyciel wycenia auto wg rocznika i z góry zakłada jego znaczny stopień zużycia (adekwatny do wieku auta), w związku z powyższym, aby zwiększyć wartość szacunkową samochodu wystarczy udokumentować fakt, że auto ma kupę nowych części, których zamontowanie (wymiana) także kosztowało. Kapejszyn? Dla zobrazowania tematu posłużę się przykładem. Pan X prowadzi firmę i zakupił na potrzeby działalności dźwig, który jednak był uszkodzony (i dlatego tani). Pan X zlecił naprawę tego dźwigu panu Y i zapłacił za usługę otrzymując fakturę. Dla ubezpieczyciela wypłacającego ewentualną szkodę, wartość owego dźwigu to koszt zakupu + koszt naprawy. Tak samo (ale odwrotnie) masz, gdy sprowadzasz rozbity samochód. Skarbówka chce cię skroić za auto zdrowe i sprawne, a ty przedkładasz dokumentację, że w chwili obecnej to wrak, który dopiero będzie samochodem. Już OK.
Sorry, widzę że się zagalopowałem! Chodzi mi nie o treść, lecz formę. To mój mankament zawodowy (jeszcze się z tego nie wyleczyłem). Traktowanie innych z pozycji wszystkowiedzącego nie jest zwykle mile widziane. Jeszcze raz przepraszam...
Znowu się mylisz.
Kapejszyn?
Ktoś tu chyba miał ciężki cień - bez kitu :lol2:
Dorzucę nieco informacji z forum Mercedesa (Marea, to nie jedyne moje auto), gdzie również staram się być widoczny i potrzebny. MB Silesia Club Poland :: Zobacz temat - Problem z ubezpieczanią (http://www.mb.slask.pl/forum/viewtopic.php?t=11810)
Tu jeszcze trochę moich wniosków z powyższego forum "Z punktu widzenia właściciela samochodu zaniżenie wartości wraku jest korzystne! Gorzej, gdy zaniżą wartość przed wypadkiem. Zawsze należy jednak napisać odwołanie uzasadniając, że to klasyk, w pełni i profesjonalnie odrestaurowany, a jego wartość jest wielokrotnie wyższa niż wycena rzeczoznawcy, który opiera się na programie komputerowym porównującym relacje ceny zakupu - rocznika i amortyzacji.
Do odwołania w takim przypadku wystarczy, że wybierze się (choćby z alledrogo) wartości podobnych egzemplarzy (wydrukować i dołączyć do pisma odwoławczego) i mamy gotowy dowód potwierdzający rzeczywistą wartość samochodu przed wypadkiem. Jeśli zaś auto jest zabytkiem motoryzacji, mamy możliwość "wydojenia" ubezpieczyciela, do pokrycia całkowitych kosztów przywrócenia pojazdowi stanu z przed wypadku.
Dodatkowo można jeszcze wyciągnąć kasę za szkodę osobową (uszczerbek na zdrowiu). Tu trzeba koniecznie dysponować dokumentacją medyczną z leczenia po wypadkowego. Wystarczy jednak iść do lekarza (choćby z pogotowia) poskarżyć się na siniaki, stłuczenia i ból kręgosłupa szyjnego i mamy parę tysiaków w kieszeni. Dlatego przy najmniejszej nawet stłuczce (oczywiście nie z winy własnej), wzywać policję, albo żądać od sprawcy napisania oświadczenia (od razu), potem i tak zadzwonić na policję informując o kolizji (chodzi o to, by się to nagrało, bo niektórzy sprawcy kolizji jakoś potem dziwnie tracą pamięć i twierdzą, że nie uczestniczyli w żadnej kolizji). Następnie udajemy się do lekarza i bardzo cierpimy (nie umiemy skręcać głową, drętwieją nam palce i mięśnie karku, itp.). Potem zgłaszamy szkodę osobową u ubezpieczyciela sprawcy.
Nie musisz wiedzieć wszystkiego - wystarczy, że wiesz, gdzie zadzwonić!"
Znam te wszystkie mechanizmy ale chwalenie się "dojeniem" ubezpieczyciela na ogólnodostępnym forum to chyba średni pomysł, szczególnie, że przedstawiasz się nazwiskiem ;)
Nic w tym złego, dopóki "dojeniem" nazywasz egzekwowanie tego, co ci się prawnie należy. A ubezpieczyciel ma obowiązek zrekompensowania wszelkich szkód spowodowanych wypadkiem, holowanie, parkowanie, samochód zastępczy, naprawa, oraz szkody związane z rozstrojem zdrowia, w tym zwrot kosztów leczenia i rehabilitacji. Większość poszkodowanych poprzestaje jedynie na zwrocie kosztów naprawy samochodu, zapominając zupełnie o tych ubocznych (których wartość często przekracza, koszty podstawowe).
Nic w tym złego, dopóki "dojeniem" nazywasz egzekwowanie tego[...]
Ja niczego nie nazywam - użyłem Twojego słowa które określiłeś tak:
Wystarczy jednak iść do lekarza (choćby z pogotowia) poskarżyć się na siniaki, stłuczenia i ból kręgosłupa szyjnego i mamy parę tysiaków w kieszeni.
Następnie udajemy się do lekarza i bardzo cierpimy (nie umiemy skręcać głową, drętwieją nam palce i mięśnie karku, itp.). Potem zgłaszamy szkodę osobową u ubezpieczyciela sprawcy.
Oczywiście jak się nam należy i faktycznie coś nam jest to ok, gorzej gdy jest to wszystko naciągane. Właściwie nie gorzej tylko źle że podsuwasz takie pomysły "udajemy się do lekarza i bardzo cierpimy".. hehe Ja tego nawet komentować nie zamierzam Panie mgr Henryku Kokot ;)
Jeśli są siniaki, to jest rzeczą oczywistą, że boli. Niestety niektórzy poszkodowani podczas wizyt u lekarza zapominają języka w gębie i nic nie mówią o towarzyszących siniakom dolegliwościach, a potem się dziwią, że lekarz nic nie napisał. Kręgosłup szyjny to bardzo delikatna konstrukcja i jeśli przyjąć masę ludzkiej głowy (średnio 8 kg) to wystarczy prędkość 40 km/h, by uzyskać przeciążenie rzędu 300 kg, a to nawet dla umięśnionego osiłka jest odczuwalne (zwłaszcza przy uderzeniu z tyłu). Odwracając sytuację, niektórzy lekarze bywają pozbawieni "ludzkich uczuć" i potrafią powiedzieć coś takiego "Panie, jak pan dostałeś w łeb to chyba normalne, że boli". Jeśli taki lekarz ograniczy nam zapis w dokumentacji medycznej do zdania "pacjent po wypadku komunikacyjnym, nie stwierdzono urazów zagrażających życiu", to taki papier można tylko poskładać w kosteczkę, włożyć sobie w buty, aby być nieco wyższym.
Od piątku mam już pieniądze na koncie. Wpłynęło 1470 zł. Oczywiście napisałem odwołanie, do którego dorzuciłem wycenę kosztów naprawy w ASO. Jest szansa, że 5 stówek jeszcze dopłacą, ale na więcej nie ma co liczyć. Po oględzinach w suchym i ciepłym pomieszczeniu okazało się że do malowania jest tylko dwoje drzwi i błotnik. Mleczko polerskie i kawałek filcu załatwiło sprawę zderzaka. Koszt naprawy wg ASO wynosi 1800 zł (łącznie z wymianą listew na drzwiach), tak więc moje żądanie dopłaty do odszkodowania oparłem na konieczności korzystania z samochodu zastępczego na okres naprawy (co będzie trudne do udowodnienia, biorąc pod uwagę, że mam jeszcze dwa inne auta). Mając jednak na względzie rzeczywisty koszt naprawy (znajomy lakiernik zrobi za 8 stówek), to już jestem do przodu.
To ile masz aut nikogo nie powinno interesować - auto zastępcze Ci się należy. Tyle że pewnie musiałbyś mieć na to jakiś rachunek czy coś..
Aby uzyskać rekompensatę za korzystanie z samochodu zastępczego należy wykazać, że był on niezbędny (np. do pracy, czy jeżdżenia do placówek medycznych). Ubezpieczyciele mają jednak (poprzez UFG) dostęp do bazy danych ubezpieczonych, skąd mogą się dowiedzieć, że Marea to nie jedyne moje auto. W kwestii rachunku, to umowa pomiędzy panem X użyczającym samochodu, a panem Y korzystającym z odpłatnego użyczenia, jest wiążąca, jak każda inna umowa cywilno-prawna.
Ubezpieczyciele mają jednak (poprzez UFG) dostęp do bazy danych ubezpieczonych, skąd mogą się dowiedzieć, że Marea to nie jedyne moje auto.
G ich to powinno interesować. Można mieć i 10 samochodów na siebie, wszystkimi jeżdżą znajomi i rodzina bo mają do tego prawo albo i mogą stać popsute w garażu - ubezpieczalnia może to podważyć? hehe to do sądu z tym - jakim prawem mogą obcinać koszty naprawy klientowi za to że ma inne auto?
krzysztof2345
19-12-2012, 19:06
Aby uzyskać rekompensatę za korzystanie z samochodu zastępczego należy wykazać, że był on niezbędny (np. do pracy, czy jeżdżenia do placówek medycznych).
Czytałeś Uchwałę Sądu Najwyższego z dnia 17 listopada 2011 r. III CZP 5/11 ?
Powered by vBulletin™ Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.