[ukł. chłodzenia] No i zaczęła się grzać
Za oknem zrobiło się cieplej, to i Maryśka zaczęła się grzać. Mam ją niecały rok, od sierpnia zeszłego roku.
Niby wszystko w porządku, termostat niedawno wymieniany więc powinien być sprawny, czujnik pomiaru temp. silnika także. Jednak o dziwo nie ubywa płynu ze zbiorniczka wyrównującego chłodnicy. Do niedawna nie było z tym problemu.
Postanowiłem więc dolać na zimnej chłodnicy płynu tak, aby przekroczył znacznie poziom maks (o jakieś 5 cm), samochód przejechał z 10 km po mieście, ostygł i co? i ilość płynu znowu na poziomie maks (gdzie wcięło resztę, nie wiem). Temp. utrzymywała się w normie.
Dolałem jeszcze raz tak samo chcąc sprawdzić efekt i teoretycznie wszystko było w porządku, ale w pewnym momencie temp. nagle zaczęła iść drastycznie w górę. Po zatrzymaniu okazało się, że część płynu wybiła przez kurek. Auto nieco wystygło, otworzyłem zbiorniczek wyrównawczy a płynu tyle, ile było po drugim wlaniu. Zaczynam się powoli gubić, bo albo znika bez powodu, albo nie znika kiedy powinien.
Wiatraczek włącza się po przekroczeniu przez temp. środkowej kreski o parę milimetrów, ale w sumie nic to nie daje, bo temp. nie spada, tylko grzeje się dalej.
Co to kurcze może być? Nie oryginalny korek zbiorniczka wyrównawczego? Ale mam go już kilka miesięcy i problemu nie było.
Padnięta chłodnica? Nie jest najnowsza (bo oryginalna, czyli ma jakieś 13 lat), w międzyczasie uszczelniana. Ale przez zimę i wiosnę spisywała się bez problemu.
Zapowietrzony układ? Ale nie wymieniałem płynu, więc i powietrza nie powinno w nim być.
Brak rezonatora powietrza (górnego)? To chyba raczej nie wpływa na chłodzenie.
Stary filtr powietrza? Czyściłem go ostatnio, nic nie dało.
Macie może jakieś pomysły?