Raczej rozładowany akumulator nie powinien mieć nic wspólnego ze stratą mocy. To dwa odrębne układy.
Odepnij przepływkę na próbe, zobaczysz co się będzie działo.
To jest widok strony w wersji do druku
Raczej rozładowany akumulator nie powinien mieć nic wspólnego ze stratą mocy. To dwa odrębne układy.
Odepnij przepływkę na próbe, zobaczysz co się będzie działo.
hmmm... a jak to zrobic?? jakies wskazowki?
tu masz zdjęcie. musisz zdjąć kość.
http://fiatforum.com.pl/imgshack/_t/t_0000749.jpg
podsumowanie:
wygląda na to, że jazda bez alternatora (dopóki nie zaprotestowały kontrolki absu, airbagu, oraz licznik kilometrów) to niezależna sprawa od dymienia i spadku mocy.
auto już z wymienionym alternatorem wydawało się po mieście jeździć dobrze (ale nie było, gdzie się nawet rozpędzić), jednak na autostradzie okazało się, że znów słabo i prędkość max 110-120 km/h. po godzinie było wyraźnie gorzej, aż konieczna była wizyta w serwisie, bo nie był w stanie nawet wyjechać pod większą górkę na jedynce. mechanik błyskawicznie wpadł w czym problem ze spadkiem mocy - zatkany katalizator. po jego wyczyszczeniu, przyjechałem 1500 km po autostradzie bez problemów z mocą. z tym, że dymienie pozostało i muszę teraz zająć się tym właśnie.
ale co ciekawe, teraz na niskich obrotach (przy ruszaniu) jest wyraźnie słaby i mocno dymi na czarno. po wejściu na ok 1800 rpm wraca do życia a dymienie przestaje być widoczne. w efekcie jazda po mieście (ruszanie) jest obecnie trudne, szczeg. z włączoną klimą, podczas gdy po autostradzie - bezproblemowe.
odpięcie przepływomierza nie daje zauważalnych efektów.
jeśli ktoś ma jakiś pomysł co to za historia, albo rekomendację dobrego warsztatu w Krakowie - będę wdzięczny. i dziękuję z góry!
m.
ps. w końcu dojechałem :)