ja uzywalem brunox na tylne nadkola i jest sredni.....po zimie nalot z rudej znowu wychodzi :) w tym roku sprobuje chyba wlasnie corrine albo cos z farb novola
To jest widok strony w wersji do druku
ja uzywalem brunox na tylne nadkola i jest sredni.....po zimie nalot z rudej znowu wychodzi :) w tym roku sprobuje chyba wlasnie corrine albo cos z farb novola
Według mnie wszystkie te środki sa przereklamowane. Najlepszym sposobem na konserwację jest oddanie auta do dobrego lakiernika który miejsce podrdzewiałe dokładnie oczyści z brudu i rdzy, nałoży na nie podkład a następnie na to nałoży lakier a jak to są nadkola to coś na bazie gumy lub baranka w spraye. Oczywiście te środki są na pewno o niebo lepsze niż metoda polegająca na nie robieniu niczego. Ja jak w sience robiłem konserwacje łączeń progów brunoxem to po paru miesiącach zaczął pojawiać się lekki nalot ale pewnie to dlatego że za krótko pozwoliłem się brunoxowi wgryzać w rdzę. Byrrt jeżeli wszystko dobrze zrobisz zgodnie z instrukcja obsługi to na pewno autko będzie w jakimś stopniu zabezpieczone przed rdzą ale wiadomo że nie wiecznie. Daj znać jak poszły Tobie prace z konserwacją tych nadkoli i mam nadzieję że będziesz co jakiś czas zdawał relacje czy ruda się gdzieś nie przebija itp.
Relacje w temacie mojego auta ;)
My stosujemy już długi czas w warsztacie Norweską farbę okrętową anty sól. i w mojej opinii to bardzo dobry wybór jeśli chodzi o walkę z rdzą. Farba od strony praktycznej sprawdza się u nas doskonale. Nałożenie nie stanowi problemu więc jak dostajemy do roboty podniszczone auto to dość szybko możemy zadziałać i ewentualnie podwozie zabezpieczyć. Jak ktoś pod tym kątem ma problem to w mojej ocenie faktycznie taka farba się świetnie będzie sprawdzać.
Walka z rdzą to Syzyfowa praca - rdza to ogólnie tlenki i wodorotlenki żelaza. Tworzą się natychmiast po odsłonięciu gołego metalu.
Jedyne, co można zrobić, to spowolnić postęp tego procesu. A więc zdarcie wszelkiej rdzy, nalotu, patyny, najlepiej mechanicznie
tzn. papier ścierny, szczotka druciana, zdzieraki na wiertarkę, co tylko, zedrzeć to do czystego metalu, aż się będzie błyszczeć.
Nie zostawić nic absolutnie - wiem z własnego doświadczenia, że to trudne, bo często blacha jest pozaginana i w tych załomkach,
zaułkach zawsze trochę rdzy zostaje - ale nie ma wymówki, trzeba zadać sobie wszelki trud, by usunąć absolutnie wszystką rdzę,
bez taryfy ulgowej, że "to tylko kilka plamek", te "kilka plamek" będzie rosło pod farbą i za rok wylezie. Zasada - im lepiej wyczyścisz,
tym dłużej utrzymasz rudą w ryzach. Gdy już oczyścimy blachę, to myjemy ją benzyną ekstrakcyjną i gdy tylko wyschnie (broń Panie
na wysokościach nie dmuchamy, bo naniesiemy na blachę kurzu, albo śliny, a rudej w to graj) gruntujemy, można dwiema warstwami.
Potem podkład, potem kolor. Są techniki "na mokro" i "na sucho" tu już jak kto chce. Gruntować moim zdaniem lepiej pędzlem, wcierając
farbę w mikroskopijne pory - zmniejszamy wtedy ilość bąbelków powietrza pozostających pomiędzy metalem a farbą (mniejszy potencjał
do dalszego rdzewienia), oraz farba ma większą powierzchnię styku z blachą, więc lepiej - mocniej się trzyma.
Uffff.... ale się rozpisałem