Sonda lambda - ostatnie tchnienie?
Witam.
Jako że zrobiło się ciepło, to zabrałem się za ogarnianie kropka. Czasami brak mu mocy, przy gwałtownym naciśnięciu pedału przyśpieszenia oraz braku mocy po odpaleniu po dłuższym postoju (wystarczy przez noc lub połowa dnia), sprawdziłem FES'em sondę lambda. Auto z 2001 roku, ma tylko jedną, przed katem, jak silnik się rozgrzewa (pochodzi chwilkę, aż złapie silnik odpowiednią temperaturę do odczytu napięcia sondy), to wykres jest sinusoidalny (pi razy drzwi) i z tym jest różnie, raz jest od 0 do 0,7V, do 0,6V, lecz im auto bardziej rozgrzane, tym napięcie z sondy jest prawie że stałe, a jak się rozgrzeję tak maksymalnie, czyli powiedzmy trasa (dzisiaj ~30km trasy i 5km miasta), to po powrocie napięcie sondy stało w okolicach ~0,4V. Po przegazowaniu, spadało do 0, gdzie następnie wróciło do 0,45V i delikatnie spadało do 0,41V. Jak sprawdzałem dzisiaj, po wychłodzeniu auta (wskazówka od temp. płynu chłodniczego była delikatnie powyżej 4 kreseczki), odczyt był na poziomie ~0,25V. W razie potrzeby mogę wrzucić pliki z FES'a.
Teraz moje pytanie, czy sonda lambda do wymiany? Szczególnie przy uruchamianiu auta po nocy, czuć na zimnym silniku niespalone paliwo oraz trzeba dłużej kręcić.
PS. W aucie był robiony generalny remont silnika, pierściene, oringi, etc. Także posiada LPG, coś między 1-2 generacji, bez krokowca, na śrubie, z emulatorem wtrysków i centralką (StagE4+Stag2W), myślałem na wymienieniu tego na staga 150, ale najpierw chcę ogarnąć zasilanie na benzynie. Przebieg ~170k km.
Proszę uprzejmie o pomoc.
Pozdrawiam