To jest widok strony w wersji do druku
-
Cytat:
Napisał
hak64 Wbrew pozorom, nie macie racji. Szkoda całkowita polega na tym, że ubezpieczyciel wypłaca różnicę pomiędzy wartością samochodu przed wypadkiem, a wartością wraku.
Tyle, że każde z tych kwot jest dobierane z "zyskiem" dla ubezpieczyciela. Nie wiem jak może faktura za naprawę podwyższać wartość auta. Tak patrząc trzeba by kalkulować kwotę uszkodzonego auta + części. Jakiś absurd byśmy mieli. Co innego gdy mówimy o wyposażeniu dodatkowym auta.
-
Znowu się mylisz. Przeczytaj mój tekst "Fryzjerskie metody ubezpieczycieli" tam już trochę napisałem. Chodzi o to, że ubezpieczyciel wycenia auto wg rocznika i z góry zakłada jego znaczny stopień zużycia (adekwatny do wieku auta), w związku z powyższym, aby zwiększyć wartość szacunkową samochodu wystarczy udokumentować fakt, że auto ma kupę nowych części, których zamontowanie (wymiana) także kosztowało. Kapejszyn? Dla zobrazowania tematu posłużę się przykładem. Pan X prowadzi firmę i zakupił na potrzeby działalności dźwig, który jednak był uszkodzony (i dlatego tani). Pan X zlecił naprawę tego dźwigu panu Y i zapłacił za usługę otrzymując fakturę. Dla ubezpieczyciela wypłacającego ewentualną szkodę, wartość owego dźwigu to koszt zakupu + koszt naprawy. Tak samo (ale odwrotnie) masz, gdy sprowadzasz rozbity samochód. Skarbówka chce cię skroić za auto zdrowe i sprawne, a ty przedkładasz dokumentację, że w chwili obecnej to wrak, który dopiero będzie samochodem. Już OK.
Sorry, widzę że się zagalopowałem! Chodzi mi nie o treść, lecz formę. To mój mankament zawodowy (jeszcze się z tego nie wyleczyłem). Traktowanie innych z pozycji wszystkowiedzącego nie jest zwykle mile widziane. Jeszcze raz przepraszam...
-
Cytat:
Napisał
hak64 Znowu się mylisz.
Cytat:
Napisał
hak64 Kapejszyn?
Ktoś tu chyba miał ciężki cień - bez kitu :lol2:
-
Dorzucę nieco informacji z forum Mercedesa (Marea, to nie jedyne moje auto), gdzie również staram się być widoczny i potrzebny. MB Silesia Club Poland :: Zobacz temat - Problem z ubezpieczanią
Tu jeszcze trochę moich wniosków z powyższego forum "Z punktu widzenia właściciela samochodu zaniżenie wartości wraku jest korzystne! Gorzej, gdy zaniżą wartość przed wypadkiem. Zawsze należy jednak napisać odwołanie uzasadniając, że to klasyk, w pełni i profesjonalnie odrestaurowany, a jego wartość jest wielokrotnie wyższa niż wycena rzeczoznawcy, który opiera się na programie komputerowym porównującym relacje ceny zakupu - rocznika i amortyzacji.
Do odwołania w takim przypadku wystarczy, że wybierze się (choćby z alledrogo) wartości podobnych egzemplarzy (wydrukować i dołączyć do pisma odwoławczego) i mamy gotowy dowód potwierdzający rzeczywistą wartość samochodu przed wypadkiem. Jeśli zaś auto jest zabytkiem motoryzacji, mamy możliwość "wydojenia" ubezpieczyciela, do pokrycia całkowitych kosztów przywrócenia pojazdowi stanu z przed wypadku.
Dodatkowo można jeszcze wyciągnąć kasę za szkodę osobową (uszczerbek na zdrowiu). Tu trzeba koniecznie dysponować dokumentacją medyczną z leczenia po wypadkowego. Wystarczy jednak iść do lekarza (choćby z pogotowia) poskarżyć się na siniaki, stłuczenia i ból kręgosłupa szyjnego i mamy parę tysiaków w kieszeni. Dlatego przy najmniejszej nawet stłuczce (oczywiście nie z winy własnej), wzywać policję, albo żądać od sprawcy napisania oświadczenia (od razu), potem i tak zadzwonić na policję informując o kolizji (chodzi o to, by się to nagrało, bo niektórzy sprawcy kolizji jakoś potem dziwnie tracą pamięć i twierdzą, że nie uczestniczyli w żadnej kolizji). Następnie udajemy się do lekarza i bardzo cierpimy (nie umiemy skręcać głową, drętwieją nam palce i mięśnie karku, itp.). Potem zgłaszamy szkodę osobową u ubezpieczyciela sprawcy.
Nie musisz wiedzieć wszystkiego - wystarczy, że wiesz, gdzie zadzwonić!"
-
Znam te wszystkie mechanizmy ale chwalenie się "dojeniem" ubezpieczyciela na ogólnodostępnym forum to chyba średni pomysł, szczególnie, że przedstawiasz się nazwiskiem ;)
-
Nic w tym złego, dopóki "dojeniem" nazywasz egzekwowanie tego, co ci się prawnie należy. A ubezpieczyciel ma obowiązek zrekompensowania wszelkich szkód spowodowanych wypadkiem, holowanie, parkowanie, samochód zastępczy, naprawa, oraz szkody związane z rozstrojem zdrowia, w tym zwrot kosztów leczenia i rehabilitacji. Większość poszkodowanych poprzestaje jedynie na zwrocie kosztów naprawy samochodu, zapominając zupełnie o tych ubocznych (których wartość często przekracza, koszty podstawowe).
-
Cytat:
Napisał
hak64 Nic w tym złego, dopóki "dojeniem" nazywasz egzekwowanie tego[...]
Ja niczego nie nazywam - użyłem Twojego słowa które określiłeś tak:
Cytat:
Napisał
hak64 Wystarczy jednak iść do lekarza (choćby z pogotowia) poskarżyć się na siniaki, stłuczenia i ból kręgosłupa szyjnego i mamy parę tysiaków w kieszeni.
Cytat:
Napisał
hak64 Następnie udajemy się do lekarza i bardzo cierpimy (nie umiemy skręcać głową, drętwieją nam palce i mięśnie karku, itp.). Potem zgłaszamy szkodę osobową u ubezpieczyciela sprawcy.
Oczywiście jak się nam należy i faktycznie coś nam jest to ok, gorzej gdy jest to wszystko naciągane. Właściwie nie gorzej tylko źle że podsuwasz takie pomysły "udajemy się do lekarza i bardzo cierpimy".. hehe Ja tego nawet komentować nie zamierzam Panie mgr Henryku Kokot ;)
-
Jeśli są siniaki, to jest rzeczą oczywistą, że boli. Niestety niektórzy poszkodowani podczas wizyt u lekarza zapominają języka w gębie i nic nie mówią o towarzyszących siniakom dolegliwościach, a potem się dziwią, że lekarz nic nie napisał. Kręgosłup szyjny to bardzo delikatna konstrukcja i jeśli przyjąć masę ludzkiej głowy (średnio 8 kg) to wystarczy prędkość 40 km/h, by uzyskać przeciążenie rzędu 300 kg, a to nawet dla umięśnionego osiłka jest odczuwalne (zwłaszcza przy uderzeniu z tyłu). Odwracając sytuację, niektórzy lekarze bywają pozbawieni "ludzkich uczuć" i potrafią powiedzieć coś takiego "Panie, jak pan dostałeś w łeb to chyba normalne, że boli". Jeśli taki lekarz ograniczy nam zapis w dokumentacji medycznej do zdania "pacjent po wypadku komunikacyjnym, nie stwierdzono urazów zagrażających życiu", to taki papier można tylko poskładać w kosteczkę, włożyć sobie w buty, aby być nieco wyższym.
-
Od piątku mam już pieniądze na koncie. Wpłynęło 1470 zł. Oczywiście napisałem odwołanie, do którego dorzuciłem wycenę kosztów naprawy w ASO. Jest szansa, że 5 stówek jeszcze dopłacą, ale na więcej nie ma co liczyć. Po oględzinach w suchym i ciepłym pomieszczeniu okazało się że do malowania jest tylko dwoje drzwi i błotnik. Mleczko polerskie i kawałek filcu załatwiło sprawę zderzaka. Koszt naprawy wg ASO wynosi 1800 zł (łącznie z wymianą listew na drzwiach), tak więc moje żądanie dopłaty do odszkodowania oparłem na konieczności korzystania z samochodu zastępczego na okres naprawy (co będzie trudne do udowodnienia, biorąc pod uwagę, że mam jeszcze dwa inne auta). Mając jednak na względzie rzeczywisty koszt naprawy (znajomy lakiernik zrobi za 8 stówek), to już jestem do przodu.
-
To ile masz aut nikogo nie powinno interesować - auto zastępcze Ci się należy. Tyle że pewnie musiałbyś mieć na to jakiś rachunek czy coś..
-
Aby uzyskać rekompensatę za korzystanie z samochodu zastępczego należy wykazać, że był on niezbędny (np. do pracy, czy jeżdżenia do placówek medycznych). Ubezpieczyciele mają jednak (poprzez UFG) dostęp do bazy danych ubezpieczonych, skąd mogą się dowiedzieć, że Marea to nie jedyne moje auto. W kwestii rachunku, to umowa pomiędzy panem X użyczającym samochodu, a panem Y korzystającym z odpłatnego użyczenia, jest wiążąca, jak każda inna umowa cywilno-prawna.
-
Cytat:
Napisał
hak64 Ubezpieczyciele mają jednak (poprzez UFG) dostęp do bazy danych ubezpieczonych, skąd mogą się dowiedzieć, że Marea to nie jedyne moje auto.
G ich to powinno interesować. Można mieć i 10 samochodów na siebie, wszystkimi jeżdżą znajomi i rodzina bo mają do tego prawo albo i mogą stać popsute w garażu - ubezpieczalnia może to podważyć? hehe to do sądu z tym - jakim prawem mogą obcinać koszty naprawy klientowi za to że ma inne auto?
-
Cytat:
Napisał
hak64 Aby uzyskać rekompensatę za korzystanie z samochodu zastępczego należy wykazać, że był on niezbędny (np. do pracy, czy jeżdżenia do placówek medycznych).
Czytałeś Uchwałę Sądu Najwyższego z dnia 17 listopada 2011 r. III CZP 5/11 ?